06 września 2020

Wiersze Janusza Wójcika



 Kościół Bożego Miłosierdzia

Kiedy byłem małym chłopcem

obce napisy niewiele mówiły

Po latach spadające liście

zamieniają się w szelest słów:

Wojtech Husek

Ulrich Greogor

Nieizwiestnyj sołdat

Paul Hadamczik 

Filomena Zalewska

Czas pochyla krzyże

nie wybiera nie dzieli

Leżą obok siebie 

przykryci bliznami ziemi:

Czech ze Słowakiem

Żyd z Niemcem

Rosjanin z Polakiem

Czy pojednani w zaświatach zdołają 

zesłać na żywych proroczy sen

o nowej Europie

a jeśli nie 

to czy tylko wojna dać może 

nowych narodów początek

a może jabłoń 

kwitnąca na cmentarnej łące

Nad ludzkim losem pochyla się 

Kościół miłosierdzia   


Brzeg, 1991 r. 

z tomiku:

II Najazd Poetów na Zamek Piastów Śląskich w Brzegu

Brzeg, 21 września 1991 r. 

 

Opisanie świata


Na początku

to tylko mała płaszczyzna

pomiędzy płotem a furtką w ogrodzie

przez która mały brzdąc wychyla głowę

aby uciec nad brzeg strumienia

do królestwa żab, ryb i ślimaków

oraz wszystkich baśniowych stworzeń

wyśnionych przez Celnika Rousseau

dopiero po kilku latach

nauczyciel dodaje trzeci wymiar

ale z czasem staruszek globus

zostaje zamieniony na zieloną piłkę

zatrzymaną przez astronautów

w kolorowym kadrze wszechświata

Starożytnemu mędrcowi 

wystarczyło spojrzeć ku gwiazdom i zmierzyć po łuku

czas podróży kupieckich karawan

nam potrzeba było dwóch tysięcy lat

a dziś

kiedy znamy dokładne sposoby

definiowania i pomiaru świata

okazuje się nagle

że najnowsze parametry

stają się bezradne

wobec ślepo wirujących ludzi 


z tomiku "Opisanie świata" Wrocław 1991 r. 


Sen o domu 

Jasiowi Rylce z Jabłonkowa


Zmierzcha. Spoglądamy ze szczytu. U stóp Kozubowej

rozbłysnęły światła. Naszyjnik z owoców jarzębiny. 

Dar ziemi, dar słońca, skrwawionego o zachodzie

na włóczniach świerków, wspinających się ku niebu

jak dusze czyśćcowe znad mrocznego łożyska rzeki,

toczącej młyńskie koła czasu na przekór wskazówkom

nieruchomym na wieży jabłonkowskiego kościoła. 


Daremnie wypatrujesz świateł domu ojców. Opoka była

twarda jak kamień. Przetrwała wojny, powodzie, ale pokonali

podstępem - ciemni, mali ludzie. Kiedy przysięgali

Złotemu Cielcowi miłość po wieczne czasy - runęły ściany,

dach, drzewa wykarczowane w ogrodzie...


Z dziedzictwa pozostała garść popiołu. Wzlatuje feniks

wspomnień. Zielone pędy marzeń karmią się skrywaną łżą.

lub drżeniem serca na widok mglistych wierchów

wiekuistej ciszy, skąd we śnie przychodzą cienie przodków.

Musisz wypełnić przykazanie. Zbudować dom nad rzeką, 

gdzie studnia wezbrana gwiazdami i gniazdo bocianie.

Zanim strzecha ku górze strzeli - kładę na początku

słowo - kamień węgielny poety. 


z tomiku "W stronę życia" V Najazd Poetów na Zamek  Brzeg 1994 r. 


Modlitwa za Kresy 


Panie, daj powrócić na Kresy,

do miast magicznych, do Wilna, do Lwowa,

spraw jednak abym nie zranił nikogo - 

albowiem nie pragnę władzy ani ziemi,

chcę tylko spojrzeć w gwiazdy nad Prutem,

zaczerpnąć zdroju ze studni Syrokomli, 

w cieniu dębu odpocząć w Zułowie.


A w Kołomyi, w Śniatynie, 

gdzie gwiazdy z ziemią zrównane,

spraw abym jak aniołowie z Nazaretu do Loreto

przeniósł na Śląsk z popiołu wskrzeszony

święty dom moich dziadków - 

cztery ściany pamięci okryte dachem nieba,

gdzie jak niegdyś drzwi będą otwarte

dla rodziny ubogich chasydów,

szukających kryjówki przed pogromem,

dla młodej Rosjanki, co podczas głodu

uciekła z kołchozu na polską stronę, 

dla węgierskiego oficera,

który pozwolił rozdać razowiec

nędzarzom za murami wojskowej piekarni.


Oni wszyscy już dawno umarli i nie ma nikogo, 

kto zdoła potomnym przekazać świadectwo,

dlatego zapisuję opowiadania mojej babci - 

pierwszego nauczyciela tego, co zwykli teraz zwać 

naszym wspólnym domem, tolerancją albo Europą. 

Starcy prosto tłumaczą odwieczne prawdy,

kiedy książęta ze szklanej kuli w uczony sposób

usprawiedliwiają rzezie małych narodów

skazanych na pastwę tyrana. 


Babcia płacze,

mówiąc, że do Śniatynia

nie ma po co już wracać:

nasz dom jest cudzym domem

a na starym cmentarzu

wyrosły betonowe bloki.

Zasłuchany w słowa skargi,

nie dostrzegam jak noc skrada się do okien,

znowu będę karmił cienie okruchami wierszy,

aż po świt, kiedy przyjdzie ujrzeć

słońce wschodzące nad Kresami.

Do Kołomyi jest tak daleko, 

a ja wciąż na połoninach Vincenza

oddycham wiatrem niosącym zapach żywicy,

zasłuchany w przyśpiewki Hucułów

schodzących z gór na bazar w Kosowie.

Po chwili, znużony bezsennym czuwaniem,

kładę głowę pośród rozsypanych kartek.

W moich snach żywi i umarli 

budują wieżę z kości słoniowej

dla przyszłych pokoleń. 


z tomiku: "Słowo jest odsłoną człowieka" VI najazd Poetów na Zamek październik 1995 r. 




https://soundcloud.com/jolanta-krzewicka-828437013/record20171011194930


Koniec wieku 


O poeci 

nie dajcie się zwieść 

w noc sylwestrową

wrzaski pijanego motłochu

nie przesłonią znaków

lasy płoną

ziemia drży

rzeki występują z brzegów

od wschodu do zachodu

kłamstwo zamiast słowa

żelazo zamiast chleba


historia hańby powraca

Barabasz z woli ludu

został obrany trybunem

Judasz Iszkariota

po mistyfikacji samobójstwa

otrzymał wizę do obcego kraju

gdzie pomnaża srebrniki

a Poncjusz Piłat

emerytowany urzędnik

w zaciszu atrium spisuje pamiętniki

aby dać świadectwo 

przepowiednie z Medziugorie

ze szczytów gór

spływają ku dolinie

strumieniami krwi

i choć z dala

od tamtej krainy

trwa beztroski karnawał za obojętność i milczenie

nie będzie rozgrzeszenia

aż do bólu zaciskam palce

na butelce szampana

i o granit bruku

trzaska po chwili 

szkło rozpite w rozpaczy


Brzeg Rynek - ratusz 1.01.1994 r. 

z tomiku "Miejsca liryczne" Brzeg 1998 r. VIII Najazd Poetów na Zamek Piastów

Popularne posty

Galeria zdjęć


Darmowe fotoblogi

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *