27 października 2017

Pochód mistrza Ignacego Paderewskiego

Ignacy Jan Paderewski przemawia. By Unknown - United States Library of Congress, 

Dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny, nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy lecz i w jej jasnej silniejszej przyszłości. Zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na pole walki, ale w obronie dobrej, słusznej sprawy zwycięskiego dobyli oręża. 
Twórcy pomnika i wszyscy, co mu przy pracy byli pomocni, składają hołd ten dziękczynny świętej praojców pamięci. Składają go na ołtarzu Ojczyzny, jako votum pobożne, błagając te wysokie świetlane duchy, od wieków już z Bogiem złączone, by wszystkie dzieci tej ziemi natchnęły miłością i zgodą, by rozszerzyły serca nasze, by wyprosiły dla nas i wiary moc i nadziei pogodę, rozwagę, cierpliwość i tę dobrą wolę, bez której nie ma ani cnót cichych, ani sławnych czynów. Niech więc naród w osobie najwyższego wszystkich ziem polskich dostojnika tę ofiarę serc naszych miłościwie przyjąć raczy. 
Pragniemy gorąco, by każdy Polak i Litwin, każdy z dawnych dzielnic Ojczyzny, czy z za oceanu spoglądali na ten pomnik jako na znak wspólnej przeszłości, świadectwo wspólnej chwały, zapowiedź lepszych czasów, jako na cząstkę własnej, wiarą silnej duszy ...
Prastarej ukochanej stolicy naszej oddajemy to dzieło we władanie wieczyste. Do prześwietnej rady stołecznego grodu, do jej dzielnego, zasłużonego prezydenta dr Juliusza Leo gorąca i usilną zanosimy prośbę, by nad tym pomnikiem zechcieli życzliwą i troskliwą rozciągnąć opiekę. "
- w te podniosłe słowa przemówił w Krakowie przed 25 - laty Ignacy Paderewski oddając miastu naszemu jako fundator pomnik zwycięzcy spod Grunwaldu.
Cisza zaległa obszerny plac Matejki, na którym w dniu 15 lipca 1910 roku zgromadziły się wielotysięczne rzesze reprezentantów wszystkich stanów i zawodów, różnych związków i organizacji społecznych przybyłych do Krakowa z najodleglejszych granic ziem dawnej Rzeczypospolitej, a nawet z za oceanu. Wszystkich oczy zwrócone były w kierunku trybuny mówców, na której stał wielki artysta. I w tej uroczystej chwili nie znalazł się chyba nikt taki, kto by nie zrozumiał głębokich intencji przemówienia Paderewskiego. Krótkie, jakżeż jednak treściwe, a przede wszystkim natchnione bezgranicznym przywiązaniem do wszystkiego, co polskie ujęło ono za serca nas młodych, co w mundurkach gimnazjalnych staliśmy opodal trybuny, wsłuchani w melodyjny głos mistrza. Po ostatnim słowie zerwała się burza niemilknących oklasków, a on jak zawsze skromny skłaniał w stronę tłumów swą głowę okoloną aureolą swych jasnych włosów i w milczeniu dziękował za ten spontaniczny hołd, który na pewno droższy był jego sercu, od niejednego sukcesu artystycznego, a który w dniu tym składała mu dosłownie cała Polska. I przez te dwa dni następne, przez które rozciągały się uroczystości związane z obchodem rocznicy grunwaldzkiej Paderewski nie przestał być ani na chwilę ośrodkiem zainteresowania wszystkich. Przyjęcie, jakie zgotowała mu rada miasta na uroczystym posiedzeniu, raut w salach Starego Teatru, potem olbrzymi zlot sokolstwa na Błoniach i pamiętny pochód wszystkich reprezentantów na Wawel, wreszcie każde pojawienie się mistrza na ulicach miasta - to etapy jego ówczesnej drogi triumfalnej, na której ścieliły się nie tylko kwiaty, ale i serca, składane w darze Paderewskiemu - wielkiemu patriocie.

Trzy lata potem zelektryzowała Kraków wiadomość o wielkim koncercie mistrza. Na długo przed owym pamiętnym dniem bilety wstępu były już wszystkie wykupione, a sam wieczór zgromadził w Starym Teatrze elitę społeczeństwa dawnego zaboru austriackiego. Siedząc z matką w pierwszym rzędzie krzeseł rozglądałem się ciekawie po sali, która niecodzienny widok przedstawiała. Tuż obok nas zajął miejsca Henryk Sienkiewicz z małżonką, któremu zostałem przez matkę przedstawiony; na dalszych ujrzałem przedstawicieli najwyższych władz z delegatem namiestnika Galicji na czele, a potem członków wszystkich niemal polskich rodzin arystokratycznych, wśród których panie zwracały na siebie uwagę rasową urodą, wspaniałymi toaletami i drogocenną biżuterią. W sali do słownie "po brzegi wypełnioną", gdyż nawet po obu stronach estrady ustawiono krzesła, panowała atmosfera podniecenia i oczekiwania.
Wreszcie w drzwiach pokoju artystów ukazała się postać Paderewskiego. Gdy stanął na estradzie, wszyscy podnieśli się z miejsc witając mistrza jak udzielnego monarchę Czy było w tym odruchu coś dziwnego? - dla mnie młodego na pewno tak. Ale już nie długo potem, gdy spod palców Paderewskiego wypłynęła melodia tak dobrze mi znana, a jednak jakże inna, tak czarowna, że wzruszyć by mogła nawet serce wykute z kamienia - zrozumiałem potęgę sztuki artysty i w niemym zachwycie stałem już potem tak ze wszystkimi słuchaczami, którzy już po pierwszej części koncertu zgotowali mistrzowi spontaniczną owację. W czasie pauzy matka moja, dotrzymując poprzednio danego mi przyrzeczenia, poszła ze mną do pokoju artystów i tam po raz drugi w życiu stanąłem przed wielkim pianistą. Trudno mi dziś określić, jakie uczucia przepełniały wówczas moje serce, jakie myśli cisnęły mi się do głowy, wiem tylko to jedno na pewno, że czułem się bardzo szczęśliwy i dumny z zaszczytu, jaki mnie spotkał i który stał się też potem nie lada sensacją dla mych kolegów z konserwatorium muzycznego.
Toteż, gdy na drugi dzień znalazłem się w klasie mego znakomitego profesora, dyr. Władysława Żeleńskiego, czekający na lekcje uczniowie, a wśród nich późniejszy uczeń Paderewskiego, znakomity pianista Zygmunt Dygat i jego siostra pani Gromnicka, znana artystka dramatyczna, przyjęli mnie jeszcze serdeczniej niż zwykle rozpytując o szczegóły wielkiego wieczoru.

fragment relacji Juliusza Stanisława Leo (juniora) z tygodnika As z 1935 r.
Polski Słownik Biograficzny t. 17 s. 70 LEO Juliusz Stanisław (1901-1962) dziennikarz, kompozytor

************
Juliusz Leo (1861-1918) był politykiem, prawnikiem, ekonomistą, posłem do Sejmu Krajowego. Od 1893 r. zasiadał w Radzie Miasta Krakowa, w l. 1901-04 był wiceprezydentem Krakowa, a od 1904 r. do śmierci prezydentem miasta. Na początku XX wieku doprowadził do realizacji idei Wielkiego Krakowa, czyli przyłączenia do miasta trzynastu wsi i gmin podmiejskich, a w 1915 r. do przyłączenia także Podgórza, będącego wcześniej samodzielnym miastem.

W 1914 roku Juliusz Leo współtworzył i był pierwszym prezesem Naczelnego Komitetu Narodowego, był też jednym ze współinicjatorów utworzenia Legionów Polskich. To na jego wniosek Rada Miasta przegłosowała darowiznę w wysokości miliona koron z kasy miasta na Legiony.
************ 
zdjęcie: Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2070232


Popularne posty

Galeria zdjęć


Darmowe fotoblogi

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *