13 marca 2020

Retro prasa donosi: Malarz Poeta

Bolesław Kopczyński


Jak w literaturze dzielimy pisarzy na realistów, analityków, symbolistów, psychologów, tak można podobny podział zastosować w odniesieniu do artystów-plastyków. Jedni widzą świat w plasterku cytryny, lub z przyjemnością malują śledzie, drudzy tworzą bajkowe wizje z kraju lat dziecinnych, inni szukają typów w modelowanej głowie, wreszcie są tacy, co z zamiłowaniem malują motywy architektoniczne, tam ci znów pejzaże. Ale nie chodzi tu tylko o temat, lecz także o sposób przedstawienia. Patrząc na tę samą rzecz — każdy człowiek widzi ją inaczej. A cóż dopiero artysta, dla którego świat jest wizją jego duszy, a rzeczywistość transponuje on na swój język, swój styl! Bo wszak najważniejszemu cechami artyzmu są: talent i indywidualność. Te dwa wielkie skarby posiada znany i ceniony artysta-malarz Bronisław Kopczyński, rozmiłowany w pięknej architekturze, starych, rozpadających się murach, średniowiecznych zamczyskach, renesansowych kościołach, walących się karczmach przy rozstajnych drogach... Malując znikające powoli zabytki naszej kultury — artysta słyszy dziwne historie, które w sekrecie powierzają mu cegły, dachówki, szeroko na świat patrzące okna i gościnne drzwi i pochyłe ze starości kolumny, niegdyś tak majestatyczne... „Ciszej, wolniej" — szepce artysta — „nie spieszcie się, z chaosu waszych głosów nie mogę wyłowić, ni słowa"... A artysta maluje z radością w duszy, ze skupieniem niemal religijnym, bo kocha historię pisaną wielkimi literami monumentalnych kościołów i małymi literkami kapliczek przydrożnych. B.Kopczyński łącząc pietyzm dla każdego załomku muru z romantyzmem duszy, tworzy pełne niewysłowionego nastroju i poezji obrazy, opiewające piękno i czar naszej ziemi, często niedoceniane, niedopatrzone. I dopiero trzeba artysty, by zwykłemu śmiertelnikowi, ślepieniu dotąd na piękno, zdjąć bielmo z oczu i odsłonić tajemnice dotąd nieznane. W 60 przeszło obrazach Kopczyński odmalował urok Warszawy, często, w ostatniej niemal chwili utrwalając to, co dziś już nie istnieje, co zmiotło z powierzchni ziemi nieubłagane prawo życia i śmierci. Głęboki sentyment do Krakowa (gdzie Kopczyński uczęszczał do Akademii) każe mu choć raz na rok złożyć wizytę miastu „urbi celeberrim ac totius Poloniae", a hołd i zachwyt swój wyrażając pełnym i wyrazu i wdzięku płótnami.

Kopczyński przewędrował z paletą w ręku Polskę wzdłuż i wszerz. Malował Sandomierz, Lublin, Wilno, Kazimierz. Plon ostatnich w akacyj stanowi prześliczny cykl „Szlakiem Trylogii" (który zostanie wystawiony w styczniu w „Zachęcie Warszawskiej"). Pola, wioski, miasteczka, upamiętnione bohaterskimi walkami, odżyły znów, dzięki wędrówce malarza-poety, który przywiózł z sobą szereg obrazów z Wiśnicza, Zbaraża, Drohojewa, Buczacza, Rohatyna, Złoczowa, Krzemieńca i innych. Urok walących się domeczków, które często cudem jakimś jeszcze się zachowały, kolorowych karczem, drewnianych kościółków — znów z maestrią, liryką ogólnego tonu odtworzył Bronisław Kopczyński.
Lecz architektura, aczkolwiek ukochana, nie jest wyłącznym tematem dzieł artysty. Wielką sensację zaraz po wojnie wzbudził w Warszawie ogromny obraz pl. „Wręczenie medalu ks. Onufremu Kopczyńskiemu za gramatykę polską". A to z dwóch względów: imponujące to dzieło w świetny sposób oddało ów uroczysty nastrój, jaki panował owego dnia, gdy w Tow. Przyjaciół Nauki, czcigodnemu 80-letniemu jubilatowi, w ręczono medal (wybity przez naród) w obecności znakomitych ludzi tej epoki z Staszicem, Mochnackim, Potockim na czele. A drugim powodem szczególnego zainteresowania publiczności była osoba twórcy dzieła, powinowatego tego wielkiego miłośnika języka polskiego, pierwszego autora gramatyki polskiej. Jezuita Kopczyński zachował poza tym pamięć, jako człowiek o gołębiem sercu, niezwykłej dobroci, którą ludzie chętnie wykorzystywali. Na ten temat znana jest ciekawa anegdota:
Ks. Kopczyński zwrócił pewnego razu uwagę domokrążnemu sprzedawcy węgla, wołającemu: „Wągli, wągli sprzedaje", mówiąc: „Masz tu przyjacielu szóstaka, abyś sobie zapamiętał, że mówi się: węgiel a nie wągli". Węglarz wyszedł na ulicę, poprawnie nawołując klientów do towaru. Lecz... po paru dniach przyszedł na podwórko księdza, znów błędnie wykrzykując: „Wągli, wągli"... Jezuita znowu dał szóstaka z upomnieniem, które nie poskutkowało na długo....

Inne dzieło również o charakterze muzealnym, to wystawione na Salonie pt. „Wczoraj" z cyklu „Stara Warszawa". Obraz ten przedstawia na tle murów Starej Warszawy — ludzi, którzy stali się już legendą, dnia wczorajszego. Bronisław Kopczyński, podobnie, jak jego znakomity przodek, zasłużył w społeczeństwie na medal: „Bene m erentibus".

Kaplica Trzech Króli - Lwów

mgr. Kr. Diensll-Kuczyńska.
AS 1937 r.


















O polskość Śląska Opolskiego

http://radio.opole.pl/501,65,o-polskosc-slaska-opolskiego-odc-62-08032020

11 marca 2020

Wirusy - kilka refleksji praktycznie


Od powietrza, głodu, ognia i wojny...

W liturgii Kościoła rzymskiego hymn Święty Boże występuje podczas nabożeństwa Wielkiego Piątku, tj. uroczystej liturgii popołudniowej ku czci Męki Pańskiej, jako część tzw. lamentacji towarzyszących adoracji krzyża. W polskiej tradycji kościelnej hymn jest pierwszą częścią suplikacji, śpiewanej m.in. w trakcie uroczystości pogrzebowych, mszy za dusze zmarłych, w ramach Gorzkich Żalów, procesji na Boże Ciało, a także w intencji ochrony przed klęskami żywiołowymi.

Suplikacja zaczyna się od inwokacja:

Święty Boże,
święty, mocny,
święty a nieśmiertelny,
zmiłuj się nad nami! 

Od powietrza, głodu, ognia i wojny
Wybaw nas Panie!
Od nagłej i niespodziewanej śmierci
Zachowaj nas Panie!
My grzeszni Ciebie Boga prosimy
Wysłuchaj nas Panie!

 ***

Czy pobożna modlitwa uchowa nas od skutków działania wirusa, którego rozpowszechnianie mamy okazję obserwować z dostarczanych nam codziennie informacji w mass mediach? Na pewno gorąca modlitwa jest tym, co może w niejednym tragicznym momencie naszego życia sprawić cud. Tak. Poza tym pozytywne myślenie praktycznie chroni od nadmiernego stresu, frustracji i lęku, który wprowadza najdokładniej w depresję.  Kwestia wiary - prawdziwej, głębokiej i bezapelacyjnej ma fundamentalne znaczenie. Ale jest i wymiar praktyczny, z którym musimy się w życiu mierzyć. W kwestii wiedzy warto zwrócić uwagę na dwie sprawy: media informują o społecznym zasięgu wirusa na tyle, na ile chcą, mogą i potrafią, a my albo wierzymy na kredyt nie sprawdzając co i jak - bo nie ma szans na to - myśląc, że jednak to jest na serio, albo nie do końca dowierzamy, czując że to jakoś jest nadęte.
W każdym razie tego rodzaju sytuacja zmusza do samodzielnego rozeznania sytuacji: czy to już dotyka nas osobiście, czy może nas potencjalnie dotknąć i zaangażować w stopniu, którego się nie spodziewamy.

Zachorować może każdy. Jak nie na ten, to na inny wirus. Jak nie na sztucznie wyprodukowany, to na ten, których w naturze nie brakuje. Niby nie ma różnicy, ale jednak. Mogą działać dodatkowe czynniki, o których nic nie wiemy, albo jakoś je intuicyjnie wyczuwamy. Zawsze sytuacja może nas zaskoczyć. Może się okazać, że na nasze zdrowie będzie miało wpływ zupełnie coś innego, a wirus zadziałać może jak katalizator, który uruchamia splot nieszczęśliwych zależności. Koniec końców może przyjść śmierć.

A więc jak sobie radzić - kiedy sytuacja, w której ktoś nieopatrznie poczęstuje nas niechcianym wirusem stanie się faktem.

Dlatego zawczasu - trzeba myśleć jak postępować, by uniknąć choroby. To jest kwestia odporności organizmu - trzeba zadbać, by dostarczyć w pożywieniu dość dużo witaminy C, witaminy D3, witaminy A i ogólnie mikro i makroelementów. Trzeba wzmacniać kondycję i odporność organizmu.
Potrzebujemy codziennie budować naszą kondycję fizyczna i psychiczną, bowiem jest rzeczą już zbadaną, że stres sprawia, że organizm staje się podatny na wszelkie zachorowania. Unikać głębokich stresów, takich, które mogą nas paraliżować w myśleniu i działaniu.
Unikać szczególnie ryzykownych zachowań w zakresie używek.
Każdego rodzaju uzależnienie - może się okazać gwoździem do trumny. Nie tylko alkohol, tytoń i narkotyki wywołują uzależnienia. Okazuje się, że i glukoza może działać jak narkotyk - o czym przekonują się ci, którzy nie mogą oprzeć się słodyczom.
Dlatego okres Wielkiego Postu ma nie tylko duchowy ale i swój i praktyczny wymiar. Trzeba się miarkować - by nie dawać się uzależniać. To jest budowanie zdrowej wewnętrznej siły. Zagrożeniem możemy być dla siebie sami bez udziału osób trzecich. 

Dlatego trzeba dbać o właściwe pożywienie: przede wszystkim jeść rzeczy świeże, w miarę możliwości pochodzące ze sprawdzonego źródła - producenta. Więcej zastanawiać się nad tym, co się i gdzie kupuje. Lepiej zjeść mniej, lecz produkty wartościowe. Naturalne niż wysoko przetworzone. Lepiej ugotować samemu, zwłaszcza gdy wiesz na pewno, co jesz.

Nad warzywami czy owocami, jeśli wyglądają nienaturalnie pięknie - warto się zastanowić. Nie jest łatwo takie pięknie wyglądające warzywa wyprodukować, potrzeba do tego sporo chemii, która tak czy inaczej trafi do naszego żołądka, do naszego organizmu. Nie to złoto, co się świeci.  Żywność produkowana w masowej skali nie musi być skażona chemikaliami szkodliwymi dla zdrowia, ale zawsze warto zwracać uwagę co i od kogo się kupuje, skąd te produkty pochodzą. Jak to jest produkowane, a zwłaszcza jak zabezpiecza przed gniciem i zepsuciem. Jak długa jest droga między producentem a konsumentem. O tym powinni chwalić się producenci. To ich obowiązek - żeby pokazać, że swoim klientom nie szkodzą. To jest bardzo ważne, żeby kupować sprawdzone marki, sprawdzonych producentów lub po prostu producentów, o których mamy pewność, że nie oszukują. Dlatego należy reklamować produkty, jeśli jest taka potrzeba. Czytać etykiety i sprawdzać, czy to, co na nich jest napisane, polega na prawdzie.

Zaufanie jest dobre, ale kontrola jeszcze lepsza.

Zanim wsadzisz coś do koszyka na zakupach zastanów się dwa razy co kupujesz - czy czasem to nie jest coś, co będzie odbierać tobie lub twojej rodzinie zdrowie.
A więc potrzebna jest wiedza. Nie bądź głupi wydając swoje ciężko zarobione pieniądze.

To również sprzedawca powinien być gwarantem, że to, co wystawia do sprzedaży nie będzie szkodzić klientom, jednak nie zawsze jest tym gwarantem.
O tym, że nim nie jest - łatwo się przekonać, bo sprzedawca ma podstawowy interes w tym, żeby jak najwięcej sprzedać towaru, zwłaszcza, kiedy jego dochód stanowi marża od produktów. Owszem ma interes także w tym, żeby mieć stałych klientów - ale tego nie muszą się obawiać, kiedy nie mają konkurencji.
Więc lepiej kupować tam, gdzie jest większa konkurencja,  tam jest wybór, albo sprzedawca jest wiarygodny, bo gwarantuje, że nie daje klientom pozbawionego jakości "badziewia". 

Jeśli ktoś zarabia mało, jest oczywistością, że będzie patrzył na cenę produktów - a to jest prosta furtka do tego, by za niską cenę sprzedawać rzeczy produkowane na skróty - bez odpowiedniej jakości. Niska cena oznacza, że coś zostało wyprodukowane albo kosztem wynagrodzenia za ludzką pracę albo technologia produkcji jest ukierunkowana na niską jakość, albo jedno i drugie. Tak czy inaczej nienaturalnie niska cena może oznaczać oszukiwanie przede wszystkim klienta. 

Więcej uczciwości na pewno się opłaca w dłuższej perspektywie. Stali producenci, stali sprzedawcy, stali klienci. Tak się budują łańcuchy dostaw, tak ważne także w lokalnych małych społecznościach.

Ale wróćmy do sedna sprawy - wirusy.
Otóż żeby się zabezpieczyć przed zarażeniem, trzeba zachować higienę i kulturę osobistą. Nie warto niepotrzebnie narażać siebie i innych, ale ... czy aby na pewno jest powód do tak radykalnych metod jeśli chodzi o wzajemną izolację.  Pamiętajmy co się działało z ludźmi chorymi np. na trąd.
W jaki okrutny sposób w dawnych wiekach obchodzono się z chorymi. Izolowano ich i z reguły już nie leczono. Przepisy regulujące życie wśród Żydów w czasach Chrystusa były bezwzględne. Równie okrutnie obchodzono się z ludźmi chorymi na trąd np. w Indiach, wśród których pracowała siostra Teresa. Chorych pozostawiano na pastwę losu bez żadnego prawa  na tragiczną śmierć przy kompletnej izolacji. Historia kolejnych chorób zakaźnych, jakie przechodziła ludzkość wcale nie była lepsza.
Jeżeli ludzie mieliby umierać z powodu nieznanego dotąd wirusa, a zagrożona miałaby być cała populacja, to w jaką stronę zmierzamy? Kolejnych totalitarnych eksperymentów?
Pytanie wydaje mi się zasadne: ludzie ciężko chorzy mieliby umierać w godnych warunkach w kontakcie z osobami, które je kochają, czy na wysypisku śmieci, porzuceni, zostawieni samym sobie  i odizolowani od jeszcze zdrowych?
Staram się myśleć pozytywnie i nie chcę sobie wyobrażać sytuacji, w której podstawowe antidotum na chorobę dla przykładu Vitamina C byłoby dostępna jedynie dla zdrowych i bogatych, a reszta miałaby się między sobą bić  o mniej lub bardziej skażone jedzenie.  A ludzie nie z powodu wirusa ale nadzwyczajnej depresji umieraliby nagle na stojąco, na ulicy, tak więc nikt by nie wiedział kto zarażony wirusem umarł, a kto z powodu ciężkiej depresji.

Ja jednak wierzę, że tak jak po nocy przychodzi dzień, tak też po  epidemii wróci równowaga i to, co po drodze zostanie zdemolowane, da nam wyzwanie do budowania nowego świata, a my wyjdziemy z tego silniejsi i bardziej odporni. Może musimy przez tę epidemię przejść, by nabrać więcej szacunku do siebie wzajemnie.




06 marca 2020

Złote myśli

Jedyną przyczyną złych rzeczy, która hańbi człowieka
jest próżniactwo.

Bolesław Prus

Bieda temu dokuczy, kto się z młodu nie uczy

Henryk Sienkiewicz

Zielone drzewo jest piękniejsze od nagich konarów
a wesoły człowiek jest lepszy od ponurego

Bolesław Prus

Cudze kraje znajmy, ale swój kochajmy


Jesteś bogaty, jeśli jesteś szczęśliwy i zadowolony z tego, co masz


Największy skarb


Największym skarbem, to szlachetność duszy
Ten go zdobywa, kto słabość kruszy
I do skarbca swych duchowych zdobyczy
Potęgę woli, siłę, hart i męstwo wliczy


20 lutego 2020

Kuchnia uniwersalna z 1910 r. - Marya Ochorowicz-Monatowa


Ogólne uwagi o przyrządzaniu ryb. 


Kupowanie i wybieranie ryb. 

Najlepiej jest kupować ryby żywe, ale nie dla wszystkich jest to dostępne z powodu, że są znacznie droższe.  Trzeba dobrze uważać, aby wybierać ryby świeże, bo stare i nadpsute są wprost trucizną i najbardziej dla zdrowia szkodliwe. Świeże ryby poznaje się po krwisto czerwonych skrzelach i wypukłych szklących oczach. Ryby nieświeże mają oczy wpadnięte w głąb, a skrzele bladą lub bardzo ciemną o brudnym kolorze. Smaczniejsze są o wiele mleczaki, łatwo je rozpoznać, bo są zwykle cieńsze od ikrzaków. II. 

Zabijanie, sprawianie i solenie ryb. 

Zabijając żywą rybę trzeba najpierw ogłuszyć ją silnem uderzeniem żelazną pałką lub młotkiem w głowę, a potem szczególniej większe ryby i liny, które mają bardzo twarde życie, dobić ostrym i cienkim nożem, wbijając ostrze między głowę i kość stawową, t. j. na poprzek u samego grzbietu, gdzie się głowa zaczyna. Po zabiciu należy ostrym nożem dokładnie rybę oskrobać z łuski, a liny, które mają podwójną skórę, przed oskrobaniem sparzyć, trzymając je nie dłużej jak pół minuty w wodzie, bo się skóra przeparzy i przy skrobaniu łatwo się rozdziera. Zanurzywszy tedy zabitego lina w kipiącej wodzie, trzeba go przykryć i pokrywę mocno przez ścierkę przytrzymać rękami, często bowiem na godzinę wprzód zabity lin, włożony do gorącej wody, gwałtownie jeszcze podskoczy do góry i wyleci na blachę, albo rozchlapując wodę, sparzyć może osobę stojącą przy kuchni.
 W ę g o r z a się nie oskrobuje, lecz ściąga z niego skórę, która jest bardzo gruba, a że go trudno zabić, trzeba 249 go najpierw uśpić w następujący sposób: Włożyć go do głębokiego naczynia, do litra octu wsypać pół funta soli, wymieszać, a gdy się sól rozpuści, zalać nim węgorza, przykryć szczelnie lub zawiązać; po kilku minutach węgorz żyć przestaje. Wtedy powiesić go za głowę na haku, nadciąć przy głowie naokoło skórę i podkroiwszy nożykiem, odwinąć i ściągnąć aż do samego ogona. Rybę się sprawia rozcinając śpiczastym nożem skórę wzdłuż brzucha. Uważać przytem należy, aby żółci nie rozgnieść, dlatego lepiej jest zaczynać rozcinać nie od głowy, lecz od ogona ku głowie, gdyż żółć jest przy samej głowie. Po wyjęciu wnętrzności, oddzielić ikrę, mleczko i  wątróbkę, od której żółć ostrym nożem z całym workiem odciąć i wraz z kiszkami wyrzucić. Rybę wymyć i opłukać w kilku wodach a potem nasolić. Jeśli ma być kilka dni przechowaną, to po wyjęciu wnętrzności nie należy jej płukać, lecz od razu posolić solą prażoną, tj. wysuszoną na patelni, trzymając ją tak długo na patelni, aż trochę zżółknie i przestanie trzeszczeć - przed użyciem zaś dopiero wypłukać dobrze i wymyć. W ten sposób można przechować rybę w lodzie lub w piwnicy przez kilka dni, nawet w lecie będzie zupełnie świeża. 

Gotowanie i duszenie ryb. 

Ryby gotują się pokrajane w kawałki, jeśli się w całości nie zmieszczą w naczyniu, lub koniecznie w całości o ile mają być podane na większem przyjęciu. Taka duża sztuka powinna być gotowana w specyalnej do ryby podłużnej wanience blaszanej, z podwójnem dnem druszlakowem, na którem po ugotowaniu rybę się wyjmuje. Do gotowania morskiej ryby Turbot'a, ponieważ jest krótki a szeroki, musi być wanienka obstalowana podług kształtu tej ryby. Wszystkie ryby należy gotować na wolnym ogniu powoli, aby tylko mrugały, gdyż silnie gotowana łatwo się rozgotuje, rozpadnie w kawałki i staje się niesmaczną. Smak na każdą rybę trzeba nagotować wpierw, dając dużo bardzo włoszczyzny, cebuli, a przy końcu trochę korzeni, a gdy się dostatecznie nagotuje, przecedzić go i w gotujący się smak, ta.\ aby ryba była przykryta, włożyć takową grzbietem do góry.


A gdy się w tej pozycyi utrzymała można roztworzyć brzuch i włożyć na poprzek kilka kawałków płaskich drewienek; aby się nie rozleciała związać ją kilka razy paskami z muślinu, które po ugotowaniu przeciąć i ostrożnie wysunąć. Duszoną rybę czy to w całości czy pokrajaną w dzwonka, ułożyć ciasno w naczyniu, dodać łyżkę masła, zalać białem winem i odrobiną smaku z włoszczyzny i dusić bardzo wolno pod przykryciem. uważając również, aby się nie rozgotowała. Zarówno gotowane jak i duszone ryby, podaje się z najrozmaitszemi sosami zimnemi i gorącemi, które można wybrać sobie do gustu i smaku w spisie sosów.

Popularne posty

Galeria zdjęć


Darmowe fotoblogi

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *