ks. Mieczysław Maliński
Modlitwa na każdy dzień, 1985 r.
To rozważanie przyszło mi do głowy w momencie, kiedy znów dzieje się coś ważnego. Są takie chwile graniczne, kiedy zdajemy sobie sprawę, że coś się kończy, a coś zaczyna nowego, że jest jakieś nowe otwarcie, że pewne rzeczy i sprawy kończą swój bieg i swoją przydatność, a z nimi ludzka aktywność.
Mam na myśli wybory do samorządu terytorialnego w tym roku. Oto bowiem okazuje się na naszych oczach, że zmienia się sztafeta pokoleniowa. Wchodzą na scenę wydarzeń kolejne pokolenia - młodsi, którzy chcą coś dla siebie zdobyć, zaistnieć, zrealizować się, a starsi powoli wykruszają się, ustają i odsuwają do tyłu. Ale tak naprawdę to od nas samych zależy, niezależnie do jakiego pokolenia należymy, czy włączymy się jeszcze w nurt wydarzeń, czy też się z niego wyłączymy.
Może jeszcze będziemy z tego włączenia czerpać jakieś korzyści lub wyłączając się za zysk uznamy czas na naszą prywatność.
Każdy, kto się jakoś angażuje, robi sobie rachunek zysków i strat. Bywa czasem, że nijak nie wychodzi na plus w sensie materialnym, ale za to są korzyści w innym wymiarze. Tak, wiem, biednych nie stać, by dokładać do interesu bogatym, ale często właśnie tak się dzieje, że to biednych stać na więcej niż bogatych.
Może jednak warto się włączyć i zaangażować, by nieco zainwestować w przyszłość naszego wspólnego życia, wspólnoty losu różnych pokoleń. Trzeba się otworzyć na nowe wyzwania, przynajmniej spróbować przełamać stereotypy, popatrzeć na swoich sąsiadów i otoczenie życzliwie.
Fakt, w sensie materialnym nic nie jest łatwo, ale to nie musi oznaczać, że trzeba pozwalać sobie i innym na demoralizację. Zło ma to do siebie, że wystarczy nic nie robić, a ono samo nas zagospodaruje. Nie pozwoli nam siedzieć cicho w zaciszu własnego zamkniętego świata.
Zachowajmy zdrowy rozsądek.
Jest czas na zbieranie podpisów poparcia na kandydatów - no więc jeśli sami nie mamy ambicji, by się udzielać, to przynajmniej posłuchajmy tego, co inni mówią. Podejdźmy do sprawy świadomie.
W końcu ktoś musi ten mandat dostać, by potem go wykorzystać. Jak go wykorzysta, to także będzie zależało od naszego sprawą zainteresowania.