30 września 2021

Szlachta Księstwa Brzeskiego

 Roman Sękowski: Szlachta Księstwa Brzeskiego, Brzeg 2021 r.

Fundacja Pamięci Historycznej Ziemi Brzeskiej wydała książkę poświęconą przeszłości ziemi brzeskiej pt. Szlachta księstwa brzeskiego znanego i cenionego badacza starszego pokolenia Romana Sękowskiego, znawcy historii Śląska oraz problematyki genealogicznej i heraldycznej, a także bibliotekarza i bibliofila, autora monumentalnej pracy 6-tomowej pracy pt.  "Herbarz szlachty śląskiej". 

Niegdysiejsze Księstwo Brzeskie - to historyczne określenie terytorium obejmujące w przybliżeniu teren obecnego powiatu brzeskiego, oławskiego, strzelińskiego i kluczborskiego w okresie od XVI do pocz. XVIII wieku.  

Autor, jako ceniony znawca genealogii i heraldyki, ubogacił swoją publikację o charakterze popularyzatorskim licznymi herbami rodowymi opatrując je potrzebnymi objaśnieniami jakże przydatnymi dla osób nie znających tematyki. 

Poszczególne śląskie rody autor starał się przedstawić w szerokim kontekście powiązań i koligacji ze szlachtą polską i w stosunkach z Polską. 

By przedstawić materialne dziedzictwo szlachty, urzędników książęcych i cesarskich, właścicieli ziemskich autor posiłkuje się  wskazując na bogatą ikonografię zawartą w XIX - wiecznych niemieckich publikacjach. Zawarte w książce ilustracje  przedstawiają dawne zamki, pałace i rezydencje, które do dziś przetrwały i te, które uległy zniszczeniu, lecz ich dawny wygląd zachował się na historycznych rycinach, rysunkach i zdjęciach.  

To niezwykle ważna pozycja dla polskiego czytelnika, chcącego poszerzyć swoją wiedzę o regionie zarówno dla laików, jak i pasjonatów historii lokalnej, a także zawodowych badaczy historii. 

  




Święci Aniołowie

 

Święto świętych Archaniołów 

Michała, Gabriela i Rafała


29 września 1921 roku, biskup krakowski książę Adam Stefan Sapieha podpisał dekret zatwierdzający w swojej diecezji Towarzystwo Świętego Michała Archanioła. W dekrecie napisał: „Cieszy się Kościół Święty – Matka nasza, gdy ludzie biorą sobie na ziemi za patrona świętego Michała Archanioła, Księcia zastępów niebieskich, walczących z aniołami zbuntowanymi i w miarę sił pragną z Nim współdziałać jako żołnierze Boży”.



20 września 2021

Obyczaje w dawnej Rzeczypospolitej - biała broń


Nieodzowną, a najdostojniejszą część kostiumu w dawnej Polsce stanowiła broń. Inna była broń do boju, inna do stroju; za panem, który przypasał bogatą karabelę, chadzał wyrostek z drugą szablą, by ją podać zaraz, gdyby zaszła potrzebą użyć broni na serio. Nie dziw też, że szabla stała się przedmiotem zbytku, który atoli nie poprzestał na niej samej, ale przeniósł się także na inne przybory rycerskie. Szlachta tak dalece lubowała się w bogatej i ozdobnej broni, że często broń traciła już cechę oręża i stawała się rzeczą fantazji i teatralnej pompy. Król Stefan Batory, przybywszy do Polski, gorszył się widokiem szlachty w szyszakach i pancerzach, na których więcej było złota i srebra, aniżeli żelaza. Był to objaw wrodzonego ówczesnym Polakom zamiłowania zewnętrznej świetności, podniecanego ustawicznie wpływem wschodu, tej ojczyzny broni fantastycznie bogatej. Nigdzie też w Europie nie spotykamy takiego zbytku w broni jak w Polsce, a mamy tu na myśli zbytek materialny, bo zbytek w dostojniejszym znaczeniu, zbytek artystyczny, był na tym polu wspólną cechą wszystkich narodów wysokiej kultury aż do końca XVIII wieku; panował we Włoszech, Francji i Niemczech. Ale podczas gdy w tych krajach płatnerz i miecznik zdobił broń rzeźbą i inkrustacją, a więc sposobami prawdziwie artystycznej natury, pozostawiając żelazu i stali to dominujące znaczenie, jakie się im należy, w Polsce obok wszystkich powyższych sposobów zdobnictwa używano tyle złota, tyle drogich kamieni, że stal na zbroi, głownia u szabli stawały się rzeczą drugorzędną, a sam ornament celem. 



W inwentarzach magnackich i szlacheckich spotykamy przyłbice i szyszaki ze szczerego srebra, grubo pozłociste, sadzone drogimi kamieniami. Takim samym przepychem uderzały tarcze, a zwłaszcza tzw. kałkan, bardzo ulubiony w Polsce: tarcza pleciona z figowego pręcia, owiniętego w barwisty i wzorzysty jedwab, której metalowy środek, czyli tzw. uchwyt, inaczej cyrkuł (rzymskie umbo), kuty ze szczerego złota lub srebra, bywał często prawdziwym klejnotem, tyle drogich kamieni składało się na jego ozdobę. Taka tarcza była raczej kosztownym sprzętem dekoracyjnym, ozdobą kostiumu, konia lub też ściany, aniżeli ochronną bronią; szlachcic wieszał ją nad łóżkiem, tuż pod ryngrafem z wizerunkiem Bogarodzicy, jechał z nią na „okazowanie", wieszano ją pod czapką z białymi piórami przed namiotem hetmańskim, upinano u boku konia, na wjazdach uroczystych. Prawdziwym cackiem, a zarazem reprezentacyjną ozdobą rycerską był sajdak, czyli kołczan, który mimo coraz większego udoskonalenia broni palnej nie wychodził bardzo długo z używania, jak w ogóle jeszcze po sam koniec XVII wieku całe chorągwie polskie, zwłaszcza tzw. wołoskie, uzbrojone były łukami. Nawet jeszcze w ostatnich latach XVIII wieku wielu ze szlachty chadzało z sajdakami, które prawie aż do ostatecznej zagłady staropolskiego obyczaju zachowały tradycyjne znaczenie rycerskiego godła. Sajdak bywał albo ze skóry, albo z drzewa, albo też z kruszcu. W pierwszym wypadku zdobił go bogaty haft z ciągnionego złota lub srebra, w drugim przybierał nazwę łubia, a kryty był srebrną blachą lub aksamitem i miał ornamentację najrozmaitszej techniki; w trzecim na koniec kruszec bywał szlachetny, a złoto i srebro było kameryzowane turkusami, almandynami, a niekiedy i droższymi nad nie kamieniami, jak tego liczne przykłady spotykamy w inwentarzach i testamentach. 

Do najokazalszych i najkosztowniejszych przyborów reprezentacyjno-kostiumowych należały buławy i buzdygany, które z rzeczywistej ongiś wojennej broni obuchowej (masse de guere, Streitkolben) stały się już tylko odznakami wojskowej hierarchii, aż w końcu i u nas w Polsce i to znaczenie straciły, skoro znajdowały się w kilku nawet egzemplarzach w każdym niemal znakomitszym domu szlacheckim, mimo że nie było w nim nigdy ani hetmana ani regimentarza. Z inwentarzy, z portretów, z rycin, z opisów, przechowanych  odnosi się wrażenie, że, kto chciał, ten nosił te odznaki, choć się właściwie należeć powinny były tylko starszyźnie wojskowej. Gdzie jednak armia była improwizowana, tam oczywiście nie brakło także improwizowanych wodzów, regimentarzy, rotmistrzów. Buława nie ulegała znaczniejszym zmianom co do formy, tylko gałka, w regule kulista, przybierała czasem kształt owalny; za to buzdygan miał wiele form rozmaitych, najbardziej zaś z nich typowa i niejako zasadnicza była tzw. pierzasta, która polegała na tym, że główka buzdygana składała się z sześciu lub siedmiu tzw. piór, wpuszczonych w trzonek; inne, także często używane formy, nie miały piór i przypominały gruszkę sześciościenną, latarnię, berełkową głowicę itp. Najskromniejszą, ale w znaczeniu artystycznym najszlachetniejszą ornamentacją buław i buzdyganów była inkrustacja, czyli tzw. tausia złota lub srebrna, jeżeli były żelazne; niello zaś, czyli jak tę technikę nazywano w Polsce: blachmal, jeśli były srebrne lub pozłociste. Żelazne obywały się zazwyczaj bez drogich kamieni, co najwyżej sadzone były turkusami; srebrne i pozłociste, oprócz rzeźby i rytowanych ornamentów, obsypywano nierzadko diamentami, rubinami itp., niekiedy zaś, i to często, jak świadczą zabytki i inwentarze, buławy i buzdygany robione były całe z półszlachetnych kamieni, z agatu, górskiego kryształu, jaspisu. 

Nad tymi wszystkimi kostiumowo-rycerskimi przyborami górowała jednak szabla. Szyszak, pancerz, sajdak, buzdygan, tarcza, służyły tylko na uroczystościach, przy ceremoniach i obchodach publicznych, szabla była codzienną towarzyszką i niezbędną zawsze i wszędzie: w kościele, w domu, w gościnie, w podróży, na sejmiku, na targu, na weselu, pogrzebie, bankiecie. Nie dziw też, że ona przede wszystkim stała się szczególnym przedmiotem zbytku, mody, amatorstwa. Przechodziła przez rozmaite zmiany rozmaitymi czasy, ale to nie przeszkodziło, że się wyrobił pewien stały typ polskiej szabli, ostatecznie mało co zależny od wpływu obyczajów postronnych tureckich, węgierskich i niemieckich, choc wpływ ten w pewnych porach bardzo był widoczny. Nawet kaprysy mody nie przeobrażały radykalnie najgłówniejszej rzeczy, poprzestawały na pewnych odmianach rękojeści, na rozmiarach, na pochwach i okuciu, na sposobie upięcia i materiale tych łańcuchów, pasków, rapci, sznurów i pendentów, które z tą rozmaitością nazwy przybierały także rozmaitość formy, a czasem nawet i osobne znaczenie, bo np. wiemy, że na znak akcesu do konfederacji wojskowej upinano w odrębny sposób szable na paskach. Według pewnych odmian rozróżniamy do dziś szable Batorówki, Zygmuntówki, Augustówki, nazwane tak od królów, pod których panowaniem weszły w używanie. Odmiany szabli, albo powiedzmy raczej, jej style, zależały przeważnie od krzywizny głowni i od formy jelca, czyli rękojeści; ze stanowiska zaś broni siecznej, a więc niejako technicznie, rozróżniano trzy główne rodzaje: koncerz, pałasz i szablę. Wszystkie inne nazwy były tylko synonimami albo zaznaczały pewne odmiany nieistotne; kordimultan np. oznaczał to samo co pałasz; ordynka, szerpentyna, karabela itp. były to szable odmiennej krzywizny. Koncerz, tak zwany od tureckiego kandżara czyli hanczara, choć wcale do niego nie był podobny i przypominał formą raczej miecz bez krzyża u jelca, figurował tylko na koniu, przytroczony do rzędu; cechą pałasza była głownia prosta, długa i bardziej obosieczna; szabla była zawsze krzywa, z turecka bardzo, z polska lekko krzywa i tylko w trzeciej końcowej części obosieczna. O ile była i jest bronią czysto kostiumową, szabla polska nosi dziś nazwę prawie wyłączną karabeli, ale nazwa ta, bardzo mało zwyczajna jeszcze w XVII wieku, utarła się i weszła w powszechne używanie dopiero w ciągu XVIII wieku - rzecz o tyle dziwna, że powstała bardzo wcześnie, miała bowiem wziąć swój początek od niejakiego Karabela, który na dwór królewski jeszcze w r. 1496 wprowadził bardzo lekką i strojną, po dzisiejszemu mówiąc, salonową szablę, małpującą oręż prawdziwy. Na kostiumowej szabli polskiej koncentrował się wszystek zbytek, jaki się roztaczał na przyborach, o których mówiliśmy wyżej. 



Wszystkie techniki artystycznej ornamentacji składały się na jej wyposażenie: inkrustacja, rzeźba, rytowanie, niello i kameryzacja drogimi kamieniami na złocie i srebrze; nie miecznik, ale złotnik i jubiler wysilał się na jej ozdobienie. Do jakiego zdumiewającego stopnia dochodził ten zbytek, czego mamy w źródłach bardzo liczne przykłady; dość z nich przytoczyć kilka bez wyboru. W dubieńskim zamku Ostrogskich była szabla otaksowana na 6000 talarów; szablę Ossolińskiego przy wjeździe do Rzymu szacowano na 20.000 zł.; wojewoda smoleński Firlej płaci Gabryelowi Dobrogostowi, złotnikowi lubelskiemu, dwanaścieset zł., a więc nawet przy ówcześnie bardzo niskim kursie złotego przeszło 5000 za samą robotę od oprawy szabli, a cóż dopiero kosztować musiał materiał, użyty przy tej robocie, skoro czytamy w jej opisaniu, że, montowana w szczerym złocie, ozdobiona była nie tylko emalią, ale osypana rubinami i diamentami, a z rubinów niektóre miały wielkość migdała. Jak szabla tak i czekan towarzyszył zawsze szlachcicowi. Nazwę czekana wywodzą niektórzy z węgierskiego, mylnie wszakże, bo jak sam czekan tak i jego nazwa przyszła do Polski i Węgier ze W schodu, gdzie ta broń nazywała się dżukan.


 Na zachodzie znana była pod nazwą marteau d’arm es, horsm anhammer, a używała jej jazda; w Polsce służyła za broń i laskę zarazem. Jakoż czekan taki, jaki noszono u nas, był i wygodną do opierania się laską i straszną bronią przy zwadzie, tak niebezpieczną, z tylu krwawych i śmiertelnych wypadków osławioną, że trzema konstytucjami z lat 1578, 1601 i 1620 zakazano mieć ją przy sobie na miejscach publicznych pod karą dwóchset grzywien. Czekan był laską najczęściej bardzo ozdobną, drutem srebrnym lub stalowym okręconą, której rękojeść stanowiło żelazo z jednego końca w obuch, czyli młot, z przeciwnego końca w długi, ostry i spiczasty grot, czyli tzw. nadziak zakończony, a cios zadany jednym czy drugim końcem, jeśli ugodził w głowę, albo ciężko ranił, albo na miejscu zabijał. Przy uroczystych wjazdach i obchodach przytraczano bogato złotem nabijane czekany, po równo z koncerzem i tarczą, przy rzędach na koniach; świta wielkopańska, jeżeli miała na sobie kolczugi, trzymała je jak szablę przy ramieniu, żelazem do góry. Wpływ Turcji na broń utrzymywał się statecznie w pewnej mierze, zmniejszył się jednak bardzo znacznie za panowania ostatniego Jagiellończyka i za dynastii Wazów, ustępując coraz więcej pola wpływom zachodnim, i niewątpliwie nie byłoby nam pozostało tyle wybitnych jego śladów, gdyby w ostatnich latach XVII wieku zwycięstwa Jana III nie zasypały były nagle całej prawie Polski niezmiernie bogatym łupem broni, rzędów, szat, sreber, kobierców, naczyń i sprzętów tureckich, które ozdobiły nie tylko zamki wielkopańskie, ale także dwory i dworki szlacheckie nadały strojowi i urządzeniu mieszkań uderzające piętno wschodu. Była to niejako nagła orientalizacja smaku polskiego. Zwyciężona i upokorzona Turcja wywarła w przeciągu kilku lat więcej wpływu na fizjognomię obyczajową szlachty, aniżeli przez setkę lat wywierała groźna i zwycięska. 

Władysław Łoziński: "Życie polskie w dawnych wiekach" Lwów, 1911 r.


Okazanie - przegląd pospolitego ruszenia. 

Kameryzować - wysadzać drogimi kamieniami.

Inkrustacja - wykładanie przedmiotów złotem, hebanem, mozaiką.

19 września 2021

Stare wykwintne przepisy kulinarne

Kotlety cielęce z pieczarkami

 Ubite i wyrównane kotleciki posypuje się mąką i osmarza szybko z obu stron na maśle, podlewa rosołem dodaje 10 dag oczyszczonych i pokrojonych pieczarek i tusi razem pod przykryciem w końcu zaprawia się solą i pieprzem zapraszam mąką pod go to wujek i wydaje razem z ryżem lub puree z ziemniaków. 

Budyń migdałowy z szodonem owocowym


10 dag masła utrzeć na pianę dodając po jednym 5 żółtek i po trochę 10 dag mąki cukrowej, sok i utartą skórkę cytryny, 7 dag parzonych zmielonych migdałów pianę ubitą z 5 białek i pięciu łyżeczek zmielonego zwibaku. Masę nakłada się do formy budyniowej natartej masłem i wysypanej grubym cukrem i gotuje na parze przez 3 kwadranse. Osobno podaje się do budyniu szodon owocowy:
3 żółtka uciera się z 8 dag cukru, dodaje pół szklanki soku wyciśniętego spod gotowanych żurawin, kieliszek wina lub rumu i ubija się na parze tak długo, aż zacznie się podnosić. Z braku surowego soku, można użyć soków smażonych lub konfitur, ale nie dodaje się cukru, a sok rozrzedza się wodą.

Tort 🍊 pomarańczowy


14 dag cukru utrzeć z jednym żółtkiem, dodać sok i skórkę utartą z jednej pomarańczy, 14 dag mielonych parzonych i obranych w słupki migdałów, pianę z czterech białek, łyżeczkę tartej bułki. Upiec w słabym piecu na dzień przed użyciem, w następnym dniu przeciąć, napełnić kremem, oblać lukrem pomadkowym i ubrać cząstkami pomarańczy przeciągniętymi przez gęsty lukier.
Przepis na krem: 12 dag masła utrzeć na pianę z jednym żółtkiem i 8 dag cukru z zapachem skórki pomarańczowej; w końcu dodać sok z całej pomarańczy.
Polewę sporządza się z 12 dag mąki cukrowej ucieranej z dolewanym po łyżce gorącym sokiem z pomarańczy; uciera się tak długo, aż polewa stanie się gładka przezroczysta i z połyskiem.

Jabłka w piance


 Jabłka obrać ze skórki, wydrążyć i ugotować w ocukrzonej wodzie uważając, aby się nie rozpadły,  następnie ustawia się je w ogniotrwałej salaterce i wkłada w wydrążenia potrosze masy migdałowej lub orzechowej sporządzonej z migdałów, cukru i białka. Na wierzch zaś łyżeczkę galaretki morelowej: 5 białek ubija się na pianę z dodatkiem 3 łyżek cukru, pianą tą pokrywa się kopiasto jabłka, posypuje grubym cukrem z mieszanymi, siekanymi migdałami i zapieka szybko w gorącym piecu.

Jabłka murzynki


Ugotowane w ocukrzonej wodzie, obrane z łupinki i wydrążone jabłka osącza się z wody i ustawia na półmisku; napełnia konfiturą lub marmoladą i oblewa gorącym sosem czekoladowym sporządzonym z 5 dag pieczonej w cieple czekolady 5 dag cukru ugotowanego z odrobiną wody na gęsty syrop. Czekoladę uciera się z dolewanym po troszkę z syropem i łyżeczką masła deserowego polewa się póki masa jest gorąca, bo łatwo sztywnieje.

Karnawałowa zakąska do piwa


Kawałek kabanosa cienka twarda kiełbasa parzy się gorącą wodą wyciera do sucha czystą ściereczką kraje w 5 centymetrowe kawałki nakłada w miseczce oblewa łyżką czystego spirytusu i podpala po wypaleniu się spirytusu wkłada się o smażone kawałki kiełbasy pomiędzy 2 płatki chleba lub bułki cała procedura odbywa się przy stole wywołując wesoły nastrój a każdy obsługuje się sam.

Barszcz po rumuńsku
pół kilograma obrane i drobno pokrojonych buraków gotuje się z dodatkiem pokrojonej cebuli i włoszczyzny oraz z kawałkiem 25 dag tłustego mięsa wołowego po dwugodzinnym gotowaniu to jest kiedy mięso jest już miękkie wyjmuje się je i kraje w małe kawałki w wazie uciera się dwa żółtka z łyżeczką cukru soli i octu lub soku cytrynowego nalewana to zupę wraz z wszystkimi jarzynami wkłada pokrojone mięso i kilka pokrojone w talarki ziemniaków podaje się bardzo gorące sprawdzi wszy poprzednio czy zupa dość jest słona i kwaśna powinna być pikantna.

Sałata z białej kapusty

Sparzyć główkę białej kapusty następnie drobno pokroić posolić a po od leżeniu wycisnąć i wymieszać na salaterce z majonezem majonez ubija się na parze z jednego jaja dwóch łyżek oliwy i tyle że octu lub soku cytrynowego odrobinę soli i cukru oraz kminku sos ubija się aż zgęstnieje poczem Ostróda i dodaję jeszcze dwie łyżki oliwy.

Czarny korzeń

mało u nas używana jest jarzyna, która w zupełności zasługuje na to, aby była na nasz stół przyjęta. Smak ma podobny do szparagów lecz dużo łagodniejszy, bez goryczy i włókien, jakie często u szparagów spotykamy. Sposób przyrządzania podobny jak u bulw.  Przy zakupie pamiętać należy, aby wybierać tylko korzonki równe, nie zwężające się ku dołowi, gdyż te są w smalcu mniej delikatne. Po oczyszczeniu tj. oskrobaniu i opłukaniu wkłada się korzonki do wody z octem, aby jarzyna nie czerniała. Po przygotowaniu całego zapasu na 4 osoby wystarczy 75 dag wrzuca się czarny korzeń do gotującej się wody z solą i kostką cukru i gotuje pół godziny. Podaje się polany rumianem masłem z bułeczką lub z sosem holenderskim. Przepis na sos:
10 dag masła, 4 łyżki rosołu, łyżka octu szczypta soli i cukru białego pieprzu oraz łyżeczka mąki. Wszystko rozkłócić z miękkim masłem i ubijać na parze aż zgęstnieje sos. Powinien być gęsty o ile jednak zgęstniał zanadto dolać odrobinę rosołu.

Jarzyny w cieście

Różne jarzyny takie jak: czarna rzepa, seler, marchewka, kalafior, duże główki brukselki ugotować w słonej wodzie. Pokroiwszy wpierw na odpowiednie kawałki, kiedy jarzyny gotują się, przygotować ciasto winne do oblewania.
Ciasto 12 dag mąki, pół szklanki białego wina łyżkę oliwy dwa żółtka szczyptę soli ubija się dokładnie i miesza z pianą z dwóch białek. Jarzynę osączoną z wody osusza się jeszcze na czystej ściereczce, następnie macza w cieście i smażymy na mieszanym mocno rozpalonym tłuszczu. Usmażone kawałki kładzie się naprzód do osączenia z tłuszczu na bibule, następnie układa zgrabnie na półmisku. Osobno podaje się gęsty sos pomidorowy robiony nie na śmietanie a na zasmażce zalanej zimnym rosołem. Odrobina cynamonu podnosi smak pomidorów.

Mleczko cielęce z jarzynami.

Mleczko odjęte z paru mostków cielęcych, można je dostać na wagę, odparza się wrzącą wodą z solą i octem. Następnie krajemy w plastry, posypujemy mąką i smażymy na maśle. Następnie składa się je w rondelku, zalewa sokiem odgotowanym z patelni, na której się smażyły, przykrywa szczelnie i wstawia do piecyka. Osobno dusi się na maśle 4 dag pieczarek, zaprawia się je jasną zasmażką z łyżki masła i tyleż mąki zalanej małą filiżanką mleka rozkłóconego z żółtkiem oraz szczyptą soli i cukru. Do sosu tego wkłada się zagotowaną oddzielnie i podzieloną na pojedyncze różyczki główkę kalafiora, małą puszkę groszku zielonego, szparagów z puszki lub ugotowane, żeby przy końcu przygotowane poprzednio mleczka po sprawdzeniu czy sos jest dość słony dorabia się smak z sokiem cytrynowym, ewentualnie szczyptą cukru. Potrawę pozostawia się na brzegu pieca przez 15 minut tak, aby naciągnęła, nie gotuje się jej więcej. Potrawa ta nadaje się też dla rekonwalescentów względnie osób o słabych żołądkach w tym wypadku po indywidualnym odrzuceniu niektórych jarzyn.

Sandacz po francusku

oczyszczonego z łusek i wymytego sandacza rozpłatać przez długość, odciąć głowę, wyjąć wszystkie ości i złożyć rybę z powrotem, obwiązać lub ze spinaczami włożyć do wanienki na ruszczyk, zalać szklanką białego wina, dodać łyżkę masła i poddusić pod pokrywą. Następnie wyjmuje się na pół gotową rybę, układa na półmisku i polewa poprzednio przygotowanym sosem pieczarkowym. Sos pieczarkowy: kilkanaście pieczarek lub grzybków  po krajanych w talarki udusić na łyżce młodego masła, podsypać łyżką mąki, zasmażyć rozprowadzić rosołem z ryby, dodać smak, w którym się ryba dusiła i małą filiżankę śmietanki, wymieszać, zagotować i doprawić czterema żółtkami utartymi z łyżeczką masła i solą - sosem tym, który powinien być bardzo gęsty, aby nie spływał pokrywa się rybę, posypuje z wierzchu grubo parmezanem, kropi masłem i wstawia do gorącego pieca na 20 minut. Podaje się na półmisku z krokietami z ziemniaczków bułką lub ryżem.

Kura w pomidorach

Młodą oczyszczoną kurę dzieli się na części, soli i opsypane mąką smaży każdy kawałek na oliwie. Następnie smaży się w rondelku łyżkę cebuli na maśle, dodaję trochę duszonych pieczarek, łyżkę pasty pomidorowej i kieliszek białego wina. Wkłada osmażone kawałki kury i dusi pod pokrywą do miękkości. Gotową kurę układa się na półmisku i polewa sosem zaprawionym na gęsto zasmażką z łyżki masła i mąki. Potrawę garnieruje się połówkami twardych jaj osmażonymi w oliwie i krokietami.

Wątróbka na dziko

50 dag wątróbki cielęcej kraje się w cienkie plastry, osypuje mąką i smaży szybko z obu stron na rozgrzanym tłuszczu. Osmażoną wątróbkę zdejmuje się z ognia, a na pozostałym tłuszczu zasmaża się łyżkę mąki, podlewa ją śmietaną, dodaje kilka potłuczonych ziaren jałowca i szczyptę soli, zagotowuje, odstawia i wkłada wątróbkę, aby są tam naciągnęła. Nie należy jej więcej gotować, aby nie stwardniała. Jako dodatek podaje się włoski makaron, ryż lub kluski kładzione.

Ryba w galarecie

Pstrąg lub szczupak Oczyszczoną rybę układa się w misce, posypuje solą i pieprzem, polewa kieliszkiem wina i łyżką roztopionego świeżego masła i odstawia na godzinę.Osobno robi się gęsty sos beszamel z łyżki masła zasmażonego z łyżką mąki i zalanego 1/8 l śmietanki. Do gotowego beszamelu dolewa się sok z ostatniej ryby i zagotowuje raz jeszcze. Sosem, który musi być gęsty, pokrywa się ułożoną w ogniotrwałym naczyniu rybę, posypuje bułeczką i tartym parmezanem, kropi masłem i wstawia do bardzo gorącego piecyka na pół godziny. Ryby podaje się wraz z naczyniem, w którym jest pieczona. Osobno podaje się zieloną sałatę.

Myśliwskie omlety

Jaja licząc 2 na jedną osobę roztrzepać na pianę, dodaje się kilka łyżek zielonego groszku duszonego, siekaną zieloną pietruszkę, trochę soli i pieprzu. Jaja wylewa się po trochę na gorącą patelnię średniej wielkości i wypieka z nich szybko omlety, które napełnia się cienko pokrojoną wędzonką smażoną, również pokrojoną kiełbasą. Dodaje się talarki z krojonymi przysmażonymi ziemniaczkami. Złożone omlety wstawia się jeszcze na 5 minut do gorącego piecyka i podaje jako przystawkę.

Naleśniki z kremem

przygotowane w zwykły sposób naleśniki napełnia się kremem sporządzonym z 1,4 litra śmietanki, 4 żółtek, łyżki cukru oraz łyżeczki mąki. Krem ubija się na parze aż dobrze zgęstnieje, posmarowane kremem naleśniki zwija się w rulonik i przekierowuje na pół,  układa warstwami. Nasmarowane masłem i obsypane bułką układa się w rondelku i jeszcze kropi każdą warstwę masłem, potem zapieka w gorącym piecu przez 10 minut. Tuż przed wydaniem wyrzucone na półmisek w całości posypuje się cukrem waniliowym lub osobno można podać sos waniliowy.

Krem bananowy

Trzy duże banany obrane rozetrzeć gładko widelcem, pół litra śmietanki zagotować z dwoma łyżkami cukru i wystudzić, a potem dodać masę bananową i 1/4 l bitej śmietanki wszystko dobrze wymieszać i wstawić do lodu. O ile krem nie jest przeznaczony wyłącznie dla dzieci, można dodać kieliszek rumu lub likieru.





12 maja 2021

wycieczka w góry

Potok górski Acher w masywie Schwarzwaldu. Niemcy.
Wspaniałe czyste powietrze, region objety ochroną przyrody. Wymarzone miejsce dla turystów. Szlaki turystyczne dla wytrwałych. Ale pandemia sprawia, że pusto. Miejsce piękne i czyste niezaśmieconą naturą. Kurorty czekają z nadzieją na gości.  
O poranku mgły się ścielą, mokry las błyszczy w blaskach przedzierających się promieni. Szumi potok wartko spływającej wody, czasem nawet huczy uderzając o kamienie, a woda wiruje, piętrzy się i pryska kaskadą perłowych kropel. Soczysta zieleń pobudza zmysły. Głęboko wdychane powietrze zapiera dech w piersiach. Smukłe sosny pachną żywicą. Oddychasz jeszcze głębiej, intensywniej, aż kręci się w głowie. Każdy krok wiedzie coraz wyżej. A w górze niebo pomalowane chmurami, zniewala błękitem i niepowtarzalnością kompozycji. Patrzysz i błogosławisz Bogu, że jesteś tu i teraz w tym miejscu.

27 kwietnia 2021

Kwiaty w domu

 


Pomieszczenia w każdym domu różnią się funkcją, wielkością stopniem ogrzania i oświetlenia oraz wieloma innymi czynnikami. Przy wyborze roślin należy brać pod uwagę uwarunkowania pomieszczeń: nasłonecznienie, wilgotność, przestrzeń.

Oto jakie rośliny najlepiej nadawać się będą do warunków panujących w poszczególnych pomieszczeniach.

Biorąc pod uwagę,  że... 

 w sypialni

- gdzie jest chłodno lub umiarkowane ciepło i dobra oświetlenie najlepiej wybrać rośliny łatwe w pielęgnacji, które mogą znieść i niewielkie zaniedbanie.

Można polecić gatunki:

Cyklamen perski 

Fatsjobluszcz lizjański 

Fuksja nazywana ułamkom – mieszańce 

Jaśmin

Maranta biało unerwiona

Pelargonia rabatowa

Sępolia czyli fiołek afrykański

Skrzydło kwiat


W łazience

- gdzie jest umiarkowane ciepło, korzystne, rozproszone światło, okresowo duża wilgotność utrzyma się:

Adiantum promienista 

Zanokcica gniazdowa

Ostrzeszyn czyli kaletea 

Turzyca 

Chamedora wytworna 

Zielistka czubiasta odmiana vittatum

Cissus australijski

Papirusik cibora zmienna 

Epipremnum złociste

Figowiec pnący 

Maranto białounerwiona 

Nefrolepis wyniosły

Peperonia pieprzówka 

Filodendron pnący 


W przedpokoju, 

gdzie jest stosunkowo chłodno, światło słabe lub umiarkowane, rośliny nie mogą być zbyt delikatne i wrażliwe.

Aglaonema

Aspidistra wyniosła 

Zielistka czubiasta odmiana vittatum 

Cissus winnik australijski

Kliwia cynobrowa strzeluń 

Fatsja japońska 

Bluszcz pospolity 

Trzykrotka wężykowata 


W kuchni,

gdzie jest ciepło, wilgotno, światło słabe lub umiarkowane najlepiej wybrać rośliny krótkotrwałe, które można regularnie zastępować nowymi.

Nadają się:

Begonia królewska ukośnica

Złocień 

Koleus blumego 

Epipremnum złociste

Bluszcz pospolity

Zioła

Niecierpek waleriana

Sępolia czyli fiołek afrykański

Trzykrotka wężykowata odmiana Variegeta 

Pasiatka zwisła


W pokoju, 

gdzie jest ciepło, dobre oświetlenie, są miejsca dla pojedynczych okazów lub grup roślin.

Begonia królewska, czyli ukośnica

Kroton tak zwany trójskrzyn pstry

Dieffenbachia

Dracena obrzeżona, czyli smokowiec

Wilczomlecz nadobny poinsecja, gwiazda betlejemska

Figowiec Fikus Benjamiński, tak zwany figowiec płaczący

Figowiec sprężysty

Hortensja ogrodowa

Kalanchoe

Monstera dziurawa

Filodendron postrzępiony

Różanecznik

Juka gwatemalska


Szklarnia lub oranżeria

- ogrzewanie przez cały rok, jasne światło, warunki idealne do hodowli niektórych egzotycznych roślin.

Zaślaz

Echmea

Eschynantus

Alamanda

Anthurium

Bugenwilla gładka

Kaladium ogrodowe

Kalamondyna 

Kolumnea banksa

Bieluń

Glorioza wspaniała

Storczyki

Męczennica błękitna, passiflora

Peperomia

Filodendron pnący

Strelicja królewska, rajski ptak.


Ustawienia roślin 

Nawet najwspanialsza roślina może stracić urok, jeśli ustawi się ją na niewłaściwym miejscu. Ulokowana w odpowiednim dla siebie warunkach odzyska dobrą kondycję. Przy wyborze miejsca trzeba jednak pamiętać, że roślina powinna być widoczna i w pełni prezentować swoje walory.

Pojedyncze okazy

Wiele roślin nie najlepiej prezentuje się w otoczeniu innych. Najkorzystniej jest eksponować je pojedynczo. Są to na ogół stosunkowo duże okazy o wyrazistej sylwetce lub bujnym ulistnieniu, określane jako rośliny architektoniczne. Stają się obiektami, które od razu przyciągają wzrok, zwłaszcza, jeśli oświetli się je światłem punktowym.

Funkcje rośliny architektonicznej doskonale spełnia figowiec  - fikus sprężysty (Ficus elastica), a w jeszcze większym stopniu jego krewny, figowiec benjamiński (F.benjamina).

Kolejna odmiana figowca, fikus lirata, ma mniej elegancki pokrój, ale za to bardzo interesujące, duże, lirowate liście, dla których bywa nazywamy dębolistnym.

Wyrośnięta dracena obrzeżona (Dracena marginata) o drzewiastym pokroju i zaostrzonych liściach, szczególnie dobrze wygląda w nowoczesnym pokoju o skromnym umeblowaniu. Podobnie jest w przypadku wielu palm, na przykład Huawei balmoral pańskiej u nas nazywanej kencją (Howea belmoreana), albo chamedory wytwornej, czyli palmy koralowej (chamaedorea elegance). Do wnętrz urządzonych tradycyjnie lepiej nadają się rośliny o zaokrąglonych kształtach.

Doskonałymi roślinami architektonicznymi mogą być również pnącza wsparte podpórkami i pnące się pod naszą kontrolą. Monumentalnie wyglądają okazy takich gatunków, jak monstera dziurawa (Monstera deliciosa), filodendron pnący (Philodendron scandens) lub epipremnum złociste (Epipremnum aureum). 

Wyszukane sprzęty wokół roślin tego typu będą rozpraszać naszą uwagę, dlatego też lepiej, jeśli rośliny te mają wolną przestrzeń. Ich liście czy pokrój korzystniej prezentują się na tle białej ściany niż kolorowej tapety, chyba że wzór na tapecie jest bardzo subtelny. Dobrym tłem są ściany w pastelowych kolorach, jednak z drugiej strony blade i pstrokate liście wyglądają o wiele lepiej, gdy tło jest ciemniejsze. 

Sztuczne oświetlenie, zwłaszcza po zmroku, daje roślinom szczególnego uroku. Zupełnie odmienne efekty można uzyskać kierując na rośliny z dołu i z góry światło punktowe; tylne oświetlenie podkreśl ostro zarysowane brzegi liści. W sztucznym oświetleniu liście z natury błyszczące połyskują jeszcze bardziej, pod warunkiem jednak, że utrzymywane są w czystości.

Pojedyncze okazy dobrze jest ustawiać na podłodze, jednak mniejsze rośliny mogą też stać na niskich stołkach. Należy dobrać ozdobną doniczkę o odpowiednim rozmiarze, aby roślina nie sprawiała wrażenia, że u góry jest zbyt przeciążona. 


Grupy roślin

Grupowanie różnych gatunków roślin ma kilka zalet. Ciekawe efekty można uzyskać zestawiając ze sobą rośliny o kontrastujących lub też uzupełniających się typach ulistnienia; dzięki roślinom których okres kwitnienia nie trwa długo, zmienia się kolorystyka całej wystawy, można je bowiem usunąć lub zamienić, gdy kwiaty już opadną kropka w grupie łatwiej zamaskować okazy o nie zgrabnej sylwetce lub grubych, długich łodygach. Roślina, która stojąc osobno nie wyróżnia się niczym szczególnym, może korzystnie i wyglądać w otoczeniu innych roślin o atrakcyjnych liściach lub efektownych kwiatach.

Rośliny ustawione razem nie tylko ładniej się prezentują, lecz także lepiej rosną, współtworzą bowiem bardzo korzystne dla nich wilgotny mikroklimat. Poza tym znacznie łatwiej pielęgnuje się rośliny, gdy rosną obok siebie, niż gdy są rozproszone po całym pokoju. Trudno jest wówczas o nich zapomnieć i podlewanie nie powinno sprawiać żadnego kłopotu.

Wszystkie zestawione razem rośliny powinny mieć zbliżone wymagania co do warunków cieplnych i wilgotności powietrza. Światło, zwykle bardzo ważne, odgrywa to mniej istotną rolę, zróżnicowane zapotrzebowanie na ten czynnik można bowiem regulować zmianą położenia roślin.

Najprostszym sposobem grupowania roślin jest ustawianie ich obok siebie w osobnych doniczkach na parapecie okiennym lub na blacie stołu. Doniczki powinny być podobne: przyjemniejsze dla oka są te w kolorze terakoty niż różnobarwne albo wzorzyste. Jeżeli wybierze się jednak pojemniki ze wzorem, dobrze jest, aby jakiś element wzoru lub kolor były wspólne dla wszystkich doniczek, w dodatku powinny być to doniczki podobnego kształtu.

Rośliny powinny stać na podstawkach, aby można je było dobrze pobrać i aby uchronić meble przed zalaniem wodą. Pojedyncze podstawki można zastąpić jednak dużą tacą jest to rodzaj płytkiego pojemnika ustawiając na niej wszystkie okazy. Jeśli taca wypełniona jest do połowy kamykami lub żwirem wilgotność wokół roślin można łatwo zwiększyć przez dolanie do naczynia wody aż do górnej powierzchni żwiru.

Rośliny można też umieścić w głębszym ozdobnym pojemniku który całkowicie przysłoni pojedyncze w doniczki.

W wielu sklepach ogrodniczych i kwiaciarniach sprzedaje się gotowe kompozycje roślin posadzonych razem w ozdobnych naczyniach. Z reguły rośliny takie są krótkotrwałe, łączy się je bowiem w małych pojemnikach dla podkreślenia ich urody, a wyboru dokonuje się raczej na podstawie wyglądu niż podobieństwa wymagań. Z tego względu rośliny te powinno się traktować jako krótkotrwałą dekorację. Pojedyncze okazy można uratować, jeśli rozdzieli się je i przesadzi, zanim ich kondycja ulegnie wyraźne mu pogorszeniu.

Uwaga 


Niektóre rośliny doniczkowe powinno się traktować ostrożnie, szczególnie wówczas, gdy w domu są dzieci i zwierzęta. Sporo roślin wywołuje zatrucia pokarmowe, wiele innych może podrażniać skórę albo zadrasnąć. Chociaż jest małe prawdopodobieństwo, aby dzieci miały ochotę próbować jak smakują rośliny, jednak ich kolorowe owoce mogą wydać się kuszące. Zdarza się, że wielu gatunków roślin próbują także koty i psy, chociaż rzadko występują u nich jakieś wyraźne dolegliwości. Dotknięcie wielu roślin na przykład pierwiosnka kubkowatego zwanego prymulą pokojową u alergików może spowodować nieprzyjemną wysypkę na skórze. Nie trzeba jednak być podatnym na alergię, aby odczuć jak niemiłe może być zetknięcie z cierniami kaktusów. Wierzchołki ostrych mieczowatych liści jak u niektórych aloesów także mogą mieć raniące przy dotyku kolce. Trzeba zwrócić szczególną uwagę, aby rośliny tego typu nie znalazły się na wysokości oczu zwłaszcza dzieci i zwierząt domowych.

Rośliny trujące

Capsicum annuum - pieprzowiec roczny, papryka roczna, pieprz turecki, pieprz hiszpański; trujące owoce

Datura candida - bieluń; trująca cała roślina

Dieffenbachia sp. - dieffenbachia;  sok mleczny powoduje bolesne obrzmienie ust i gardła.

Euforibia pulcherrina - wilczomlecz nadobny, poinsecja, gwiazda betlejemska; trujący sok mleczny

Nerium Oleander - oleander pospolity; wszystkie części rośliny wyjątkowo silnie trujące


Źródło: Jane Courtier, Graham Clarke. Kwiaty w domu. Warszawa 2001 r.














17 kwietnia 2021

Kto nas robi w balona?


 Już od dawna wiadomo, że polityka nie jest zdrowa  i z reguły działa stresogenne odbiera najczęściej ludziom poczucie zdrowego rozsądku, wprowadza w stany lękowe. Nauczyliśmy się po prostu bać polityki z racji tego, że nie mamy  na nią szczególnego wpływu, ale ona ma na nasze życie ogromne. To też chcąc nie chcąc przyglądamy się temu, co się dzieje i chcąc nie chcąc stosujemy się do  zaleceń, jakie uznaliśmy za słuszne i odpowiednie.

Ze zdumieniem oglądałam ostatnio w internecie materiał przygotowany przez dziennikarzy wywiad z ratownikiem medycznym, który ujawnił fakty związane z fałszowanie testów przeciwko koronawirusa Covid-19.  fałszowanie testów odbywa się według relacji tego anonimowego ratownika medycznego w sposób prosty. Testy działające w oparciu o sól fizjologiczną - jeśli poddać im szpatułki, które nie zawierają żadnego materiału genetycznego,  wykazują wyniki dodatnie. Wynika  z tego, że coś jest po prostu zainfekowane albo testy po prostu  są tak skonstruowane, że fałszywie wskazują.

Jeżeli ten materiał dziennikarski jest prawdziwy, a  pokazana praktyka stosowana w ratownictwie medycznym, że testuję się osoby zdrowe na fałszywych testach, które nawet bez materiału genetycznego wskazują, że  test jest dodatni, czyli wskazują potencjalnego pacjenta szpitala zakaźnego. Szpitale obłożone są przez osoby chore faktycznie i zdrowe z psychosomatycznymi objawami, które wpadły w panikę albo  w podświadomości mają zakonotowany tak głęboki strach, że nie są w stanie się od tego uwolnić, co wpływa na ich całą kondycję fizyczną.  Ale jedno jest pewne, że jeżeli są w obiegu takie testy  z natury fałszywe i fałszują rzeczywistość, oznacza to nic innego, jak wielkie zagrożenie dla nas już nie pandemią, ale  polityką. Ktoś jest odpowiedzialny za to, że ratownicy medyczni posługują się testami, które fałszują rzeczywistość. To budzi rozczarowanie, rujnuje społeczne zaufanie. W co wierzyć? Skoro idzie się  w najlepszej wierze po pomoc do oficjalnej służby zdrowia, wzywa się ratowników medycznych, a oni przeprowadzają test i ten jest fałszywy a niesie on ze sobą konkretne konsekwencje, to brak słów. Bo są to konsekwencje:  finansowe  dla pacjenta, dla placówki medycznej, budżetu państwa. Kto na tym traci kto na tym zarabia? Jedno jest pewne, że tracą na tym zwykli obywatele, bo jeżeli ktoś jest zmuszony do tego żeby wylądować w szpitalu to jest oczywiste że nie może pracować i nie może czuwać nad rozwojem swojego dobrobytu, jest narażony na poważny stres i uszczerbek więc pytania jest o odpowiedzialność kto dopuścił do takiej procedury świadomie.

Brzeg dzieje powojenne - ofiary represji

 

 Niebawem ukaże się książka Janusza Jakubowa poświęcona ofiarom działalności Służby Bezpieczeństwa na terenie powiatu brzeskiego. Podjęcie tego tematu przez historyka związanego ze środowiskiem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Instytutem Pamięci Narodowej daje podstawy, by założyć, że zbierane przez wiele lat archiwalia i materiały  zostały opracowane i udostępnione szerszej publiczności z wykorzystaniem dostępnej wiedzy i zachowaniem metod naukowo-badawczych.  

Trzeba docenić wkład pracy w dzieło, które naświetla czytelnikom dzieje najnowsze lokalnej społeczności miasta Brzeg i powiatu.

Dotąd powojenne pokolenie chętnie skupiało uwagę na problematyce odległej od współczesności.  Historia powojenna równie bolesna, jak okres wojennej tułaczki, przesiedleń i ciągłego zagrożenia ludności utraty zdrowia i życia, była zbyt świeża, ale przede wszystkim nie można było uprawiać jej w sposób wolny od komunistycznej ideologii. Życie publiczne w czasach komunistycznych represji wobec opozycji, ale i wobec zwykłych obywateli PRL było nacechowane agresywną ideologiczną propagandą.  Świadomość społeczną budowano w oparciu o wiele  fałszywych tez. Historia, sztuka i kultura, także nauka podporządkowana  umacnianiu pozycji nowej władzy nie była podporządkowana prawdzie.  Ginęli ludzie w nieznanych okolicznościach, a milczenie zastraszanych było bardziej wymowne i krzyczące niż dramatyczne protesty.

Dziś z dystansu już pokolenia warto pochylić się nad dziejami najnowszymi. Janusz Jakubów pochylił się przede wszystkim nad ofiarami działalności komunistycznej  bezpieki. To temat, który daje szansę na wydobycie na światło dzienne zupełnie innych osób, innych bohaterów minionego czasu, daje szansę młodszemu pokoleniu poznać historię regionu z innej perspektywy przedstawionej dzięki posługiwaniu się współczesnymi narzędziami badawczymi, opisanej innym,  wolnym od propagandowych dogmatów i uzależnień językiem.

 Historia lokalna, z którą na ogół stykali się oficjalnie mieszkańcy Brzegu, to historia w dużej mierze dziejów dynastii  piastowskiej, a potem chętnie przywoływano dzieje miasta z okresu pruskiej dominacji i administracji państwowej na tym terenie. Jest to uzasadnione tym, że pruskie państwo aczkolwiek wrogo nastawione wobec autochtonicznej ludności polskiej i niszczące polską mniejszość rozwijało się w innym systemie gospodarczym. 

Czas wojny, wejścia wojsk sowieckich, czasy stalinizmu i rozwój regionu w PRL-u, współżycie mieszkańców z  sowieckim garnizonem to tematy rzadsze w upowszechnianiu historii lokalnej. Potem pojawiła się nadzieja na państwową suwerenność i odejście od komunistycznych doktryn gospodarczych. Dlatego problemy zmian i fenomen  ruchu Solidarności przyniósł nowe zainteresowania. Natomiast dramatycznie bolesna historia ludzi przesiedlonych z  utraconych Kresów Wschodnich była w żywym zainteresowaniu  społecznym i częstszym przedmiotem badań naukowców i dziennikarzy.

Jednak można odnieść wrażenie, że  więcej poświęca  się uwagi na  historię miasta z czasów obcej administracji państwowej XVIII i XIX w. niż poszerzaniu wiedzy, dokumentowaniu i opracowywaniu własnej powojennej historii Ziemi Brzeskiej. Ten trend wydaje się powinien ulec korekcie, a opracowanie Janusza Jakubowa wyraźnie zaspokaja potrzeby w tym zakresie.

Od 23 mają będzie można oglądać wystawę plenerową poświęconą ofiarom działalności Służby Bezpieczeństwa związanych z  Brzegiem. 

Stare przysłowia na wsi


Stare przysłowia

Złym gospodarzem jest tenco kościół omija, 

karczmę ma za dom, a dom za łóżko, 

łóżko za pracę, pracę za dopust Boży, 

a ręce zawsze w zanadrzu.

Co w święta, w niedzielę, nie bywa w kościele;

Co przy pracy chucha, przy jedzeniu dmucha;

Ochotny do szkody jak ryba do wody;

Komu karczma swat, to i każdy hultaj brat.

***

Kto jest złym sługą?

Co w pracy niedbały,

W mówieniu zuchwały

Co kłamie i kręci

Na cudze się nęci;

Przy robocie łazi

Niby mucha w mazi.

Bydlątka nieboże

Wygłodzi, zniemoże;

Co rok służbę zmienia

I jest bez sumienia

***

Kto rachuje i oszczędza, nie zajrzy mu w oczy nędza

***

Początek złodziejstwa:

od kołeczka do snopeczka.

od snopeczka do komory,

od komory do obory,

od obory do koniczka,

a na końcu i do stryczka. 

***

Zagroda przy zagrodzie 

w poczciwości i zgodzie 

żyją sobie somsiady 

Nigdy obmów ni zwady,

 Szkody sobie nie broją;

Wzajem za siebie stoją;

W biedzie pomoc serdeczna,

Zawdy rada stateczna.

Tak to ludziom być trzeba,

Żeby łaskę mieć z nieba.

***

15 kwietnia 2021

Paweł Kozerski "Loża Radiowa" (30.08.2017)


https://plus.polskatimes.pl/jak-ksiaze-jerzy-iii-trzymal-dziewke-lozkowa-i-inne-zamkowe-historie/ar/11987961

https://www.zamkipolskie.com/brzeg/brzeg.html

07 kwietnia 2021

Przyjęcie - wykwintnie - stare przepisy cd.





 Budyń migdałowy z szodonem (sosem) owocowym

10 dag masła utrzeć na pianę dodając po jednym z 5 żółtek i po trochę 10 dag mąki cukrowej, sok i utartą skórkę z 1 cytryny, 7 dag parzonych zmielonych migdałów, pianę ubitą z 5 białek i pięciu łóżeczek zmielonego zwibaku. Masę nakłada się do formy budyniowej na tartę wysmarowanej masłem i wysypanej grubym cukrem i gotuje na parze przez 3 kwadranse. 

Osobno podaje się do budyniu szodon owocowy:

3 żółtka uciera się z 8 dag cukru dodaje pół szklanki soku wyciśniętego z gotowanych żurawin, kieliszek wina lub rumu i ubija się na parze tak długo, aż zacznie się podnosić. Jeśli brakuje surowego soku można użyć soków pasteryzowanych lub konfitur, ale nie dodaje się już cukru, a sok rozrzedza wodą.

Tort pomarańczowy

14 dag cukru utrzeć z jednym żółtkiem, dodać sok i skórkę startą z jednej pomarańczy, 14 dag mielonych parzonych i obranych  z łupki migdałów, pianę z czterech białek łyżeczkę tartej bułki. Upiec  słabym piecu na dzień przed użyciem. W następnym dniu przeciąć, napełnić kremem  i oblać lukrem pomadkowym i ubrać cząstkami pomarańczy przeciągnięty mi przez gęsty lukier. 

Przepis na krem: 12 dag masła utrzeć na pianę z jednym żółtkiem i 8 dag cukru z zapachem skórki pomarańczowej w końcu dodać sok z całej pomarańczy 

polewa: sporządza się z 12 dag mąki cukrowej ucieranej z dolewanym po łyżce gorącym sokiem z pomarańczy. Uciera się tak długo aż polewa stanie się gładka przezroczysta i z połyskiem.

 

Jabłka w piance

Nieduże jabłka obrać ze skórki, wydrążyć i ugotować w ocukrzonej wodzie uważając, aby się nie rozpadły,  następnie ustawia się je w ogniotrwałej salaterce i wkłada w wydrążenia po troszkę masy migdałowej lub orzechowej sporządzonej z migdałów, cukru i białka. Na wierzch zaś łyżeczkę galaretki morelowej: 5 białek ubija się na pianę z dodatkiem 3 łyżek cukru, pianą tą pokrywa się kopiasto jabłka, posypuje grubym cukrem z mieszanymi, siekanymi migdałami i zapieka szybko w gorącym piecu.

 

Jabłka murzynki

Ugotowane w ocukrzonej wodzie, obrane z łupinki i wydrążone jabłka osącza się z wody, ustawia na półmisku, napełnia konfiturą lub marmoladą i oblewa gorącym sosem czekoladowym: sporządzonym z 5 dag pieczonej w cieple czekolady, 5 dag cukru ugotowanego z odrobiną wody na gęsty syrop. Czekoladę uciera się z dolewanym po troszkę syropem i łyżeczką masła deserowego,  polewa się póki masa jest gorąca, bo łatwo sztywnieje.

  zakąska do piwa

Kawałek kabanosa (cienka twarda kiełbasa) parzy się gorącą wodą wyciera do sucha czystą ściereczką, kraje w 5 centymetrowe kawałki, nakłada w miseczce oblewa łyżką czystego spirytusu i podpala. Po wypaleniu się spirytusu wkłada się osmażone kawałki kiełbasy pomiędzy płatki chleba lub bułki.  

Cała procedura odbywa się przy stole wywołując wesoły nastrój, a każdy obsługuje się sam.

Barszcz po rumuńsku

Pół kilograma obranych i drobno pokrojonych buraków czerwonych gotuje się z dodatkiem pokrojonej cebuli i włoszczyzny oraz z kawałkiem 25 dag tłustego mięsa wołowego. Po dwugodzinnym gotowaniu, kiedy mięso jest już miękkie, wyjmuje się je i kraje w małe kawałki. W wazie uciera się dwa żółtka z łyżeczką cukru, soli i octu lub soku cytrynowego, nalewa na to zupę wraz z wszystkimi jarzynami wkłada pokrojone mięso i kilka pokrojone w talarki ugotowane ziemniaki. Podaje się bardzo gorące sprawdziwszy uprzednio czy zupa dość jest słona i kwaśna, bowiem powinna być pikantna.

 

Surówka z białej kapusty

Sparzyć główkę białej kapusty następnie drobno pokroić posolić a po odleżeniu wycisnąć i wymieszać na salaterce z majonezem majonez ubija się na parze z jednego jaja dwóch łyżek oliwy i tyle że octu lub soku cytrynowego odrobinę soli i cukru oraz kminku sos ubija się aż zgęstnieje poczem Ostróda i dodaję jeszcze dwie łyżki oliwy.

 

Czarny korzeń (Skorzonera)

Mało u nas używana jest jarzyna, która w zupełności zasługuje na to, aby była na nasz stół przyjęta smak ma podobny do szparagów lecz dużo łagodniejszy bez goryczy i włókien, jakie często u szparagów spotykamy. Sposób przyrządzania podobny jak u bulw. Przy zakupie pamiętać należy, aby wybierać tylko korzonki równe nie zwężające się ku dołowi, gdyż te są mniej delikatne. Po oczyszczeniu to jest oskrobaniu i opłukaniu wkłada się korzonki do wody z octem, aby jarzyna nie czerniała po przygotowaniu całego zapasu. Na 4 osoby wystarczy 75 dag korzenia. Wrzuca się czarny korzeń do gotującej wody z solą i kostką cukru i gotuje się pół godziny. Podaje się polany rumianem masłem z bułeczką lub z sosem holenderskim. 

Przepis na sos holenderski:

10 dag masła, 2 żółtka, 4 łyżki rosołu, łyżka octu szczypta soli i cukru, białego pieprzu oraz łyżeczka mąki - wszystko rozkłócić z miękkim masłem i ubijać na parze aż zgęstnieje sos powinien być gęsty, a o ile jednak zgęstniał zanadto dolać odrobinę rosołu.

 

Jarzyny w cieście

Różne jarzyny takie jak czarny korzeń,  seler, marchewka, kalafior duże główki brukselki ugotować w słonej wodzie, pokroiwszy wpierw na odpowiednie kawałki. Kiedy jarzyny gotują się, przygotować ciasto winne do oblewania.

Ciasto: 12 dag mąki, pół szklanki białego wina, łyżkę oliwy, dwa żółtka, szczyptę soli ubija się dokładnie z pianą z dwóch białek. Jarzynę osaczoną z wody osusza się jeszcze na czystej ściereczce, następnie macza w cieście i smaży na mieszanym, mocno rozgrzanym tłuszczu. Usmażone kawałki kładzie się na przód do odsączenia z tłuszczu na bibule, następnie układa zgrabnie na półmisku. Osobno podaje się gęsty sos pomidorowy robiony nie na śmietanie, a na zasmażce zalanej zimnym rosołem. Odrobina cynamonu podnosi smak pomidorów. 

Mleczko cielęce z jarzynami 

Mleczko odjęte z paru mostków cielęcych (można kupić na wagę) odparza się wrzącą wodą z solą i octem, następnie kraje w plastry i posypujemy mąką. Smażymy na maśle, następnie składa się je w rondelku, zalewa sokiem odgotowanym z patelni, na której się smażyły, przykrywa szczelnie i wstawia do piecyka. 

Osobno dusi się na maśle 4 dag pieczarek, zaprawia się je jasną zasmażką z łyżki masła i tyleż mąki zalanej małą filiżanką mleka rozkłóconego z żółtkiem oraz szczyptą soli i cukru. Do sosu tego wkłada się zagotowaną oddzielnie i podzieloną na pojedyncze różyczki główkę kalafiora, małą puszkę groszku zielonego, szparagów z puszki lub ugotowane, na końcu przygotowane poprzednio mleczka. Po sprawdzeniu czy sos jest dość słony dorabia się smak sokiem cytrynowym, ewentualnie szczyptą cukru. 

Potrawę pozostawia się na malutkim grzaniu przez 15 minut, by naciągnęła, nie gotuje się jej więcej. Potrawa ta nadaje się też dla rekonwalescentów względnie osób z problemami żołądkowymi po odrzuceniu niektórych jarzyn.

 

Sandacz po francusku

 

Oczyszczonego z łusek i wymytego sandacza rozpłatać przez długość, odciąć głowę wyjąć wszystkie ości i złożyć rybę z powrotem. Obwiązać lub ze spinaczami włożyć do wanienki na ruszczyk, zalać szklanką białego wina, dodać łyżkę masła i poddusić pod pokrywą. Następnie wyjmuje się na pół pół gotową rybę układana niklowym półmisku i polewa poprzednio przygotowanym sosem pieczarkowym. 

Sos pieczarkowy: kilkanaście pieczarek lub grzybków z konserw pokrajane w talarki udusić na łyżce masła, podsypać łyżką mąki, zasmażyć, rozprowadzić rosołem z ryby, dodać smak, w którym się ryba dusiła i małą filiżankę śmietanki. Wymieszać, zagotować i poprawić czterema żółtkami utartymi z łyżeczką masła i solą.  Sosem tym, który powinien być bardzo gęsty, aby nie spływał, pokrywa się rybę, posypuje z wierzchu grubo parmezanem, kropi masłem i wstawia do gorącego pieca na 20 minut. Podaje się na półmisku z krokietami z ziemniaczków, bułką lub z ryżem.

Kura w pomidorach

Młodą oczyszczoną kurę dzieli się na części, soli i zaprasza mąką, smaży każdy kawałek na oliwie, następnie smaży się w rondelku łyżkę cebuli na maśle, dodaję trochę duszonych pieczarek, łyżkę pasty pomidorowej i kieliszek białego wina, wkłada osmażone kawałki kury i dusi pod pokrywą do miękkości gotową kurę, układa się na półmisku i polewa sosem poprawionym na gęsto z zasmażką z łyżki masła i mąki. 

Potrawę garnieruje się połówkami twardych jaj osmażonymi w oliwie i krokietami.

Wątróbka na dziko

50 dag wątróbki cielęcej kraje się w cienkie plastry osypuje mąką i smaży szybko z obu stron na rozgrzanym tłuszczu o smażoną wątróbkę zdejmuje się z ognia, a na pozostałym tłuszczu zasmażana się łyżkę mąki podlewa ją śmietaną, dodaje kilka potłuczonych ziaren jałowca i szczyptę soli zagotowuje, odstawia i wkłada wątróbkę, aby naciągnęła, nie należy jej więcej gotować, aby nie stwardniała. Jako dodatek podaje się włoski makaron, ryż lub kluski  kładzione.



03 kwietnia 2021

Wesołych Świąt Wielkanocnych

 



Wesołego Alleluja

 Chrystus zmartwychwstał, prawdziwie powstał. 

Radości, miłości, pokoju zaznajcie dzięki wielkiej miłości naszego Pana Jezusa Chrystusa.   Wszystkim ludziom dobrej woli niech te Święta przyniosą ufność w Bożą Opatrzność. Kiedy odradza się ziemia, rozkwita i rozwija się wszelkie stworzenie, niech wraz odnawia się nasza wiara w Boga, ufność w Jego Miłosierdzie, pewność, że  zmierzamy właściwą drogą.

Błogosławieństwa Bożego na każdy trud. 

26 marca 2021

Golgota Jasnogórska



W związku z wielkim jubileuszem roku 1900 ówczesny przeor Jasnej Góry ojciec Euzebiusz Rejman podjął myśl ufundowania nowych stacji drogi krzyżowej. Pragnął, aby wierni z męki naszego Pana czerpali duchowe siły. Jednocześnie usiłował jak najdalej odsunąć od murów jasnogórskich szykanujących sanktuarium carskich żołnierzy. Tak powstała okalająca jasnogórskie sanktuarium piękna Via Dolorosa. Po stu latach, gdy kościół święty wkraczał w III tysiąclecie, pojawiła się chwalebna myśl, aby wykonać kolejną współczesną Golgotę. Inicjatywa ta wyszła od Jerzego Dudy-Gracza, wybitnego polskiego malarza urodzonego w Częstochowie. Tak powstała "Golgota Jasnogórska Trzeciego  Tysiąclecia" złożona z 18 stacji. Znajduje się ona na piętrze kaplicy Matki Bożej.

 Właśnie ukazała się w wydawnictwie Edycja św. Pawła w Częstochowie droga krzyżowa napisana przez księdza Arkadiusza Paśnika na podstawie obrazów Jerzego Dudy-Gracza. Niezwykła ta droga krzyżowa, zilustrowana została  przejmującymi dogłębnie obrazami, w której symbolika i wizja autora zmusza widza do pokornej refleksji, momentami bardzo bolesnej, gdyż dotyka z jednej strony polskich  spraw narodowych, a z drugiej naszych osobistych dramatów - jest wejściem w stan rozrachunku z własnym sumieniem i polską tożsamością. 
Wielkie dzieło artysty malarza jest jego wypowiedzią na tematy polskie; naszej religijności, tradycji i tożsamości, ale jest to wypowiedź osoby oddającej głęboką cześć Jezusowi Chrystusowi, Zbawicielowi. 
Rozważania Ks. Andrzeja Paśnika są rozwinięciem myśli i wypowiedzi artystycznej i religijnej artysty malarza zakorzenione w przesłaniu ewangelicznym. To wspaniały prezent od  księdza, pisarza, zwłaszcza, jeśli chcemy podarować komuś coś, co pozostanie w pamięci, sercu i umyśle  dłużej. Do takich refleksji wraca się nawet po wielu latach. W tym roku minęło już 20 lat, od czasu, kiedy kolekcja Jerzego Dudy -Gracza pojawiła się w jasnogórskim sanktuarium, a zawarte przesłanie poraża aktualnością problemów, nic więc dziwnego, że wielu
autorów próbuje się do nich odnieść. 







Praktycznie o finansach

Oferty kredytowe sprawdź co jest dla Ciebie bardziej korzystne  

25 marca 2021

Wina owocowe własnego wyrobu cz.2



Wina lekkie wytrawne, są najtrudniejsze do przyrządzania i mało trwałe w przechowywaniu. Dlatego nie poleca się ich w produkcji domowej. Największym uznaniem cieszą się wina półciężkie zwane stołowymi i półwytrawnymi.

Są dużo trwalsze od wytrawnych i łatwiejsze do wyrobu oraz przechowywania.

Wina ciężkie, słodkie, zwane deserowymi są bardzo trwałe, łatwe do przechowania nawet w temperaturze pokojowej i najbardziej nadają się do produkcji domowej. Wino można otrzymać z każdego owocu.

Wybieramy jednak owoce, które mają ładny kolor, zapach, łatwo się tłoczą i łatwo fermentują. Zależnie od zabarwienia rozróżniamy wina czerwone i białe. Wina czerwone wyrabiamy z owoców silnie zabarwionych: czarnych wiśni, czarnego bzu, czarnych porzeczek, czarnych jagód, jeżyn i łohyń. Wina te mają barwę ciemno czerwoną, fioletową lub granatową.

Wina białe wyrabiane z jabłek, z białych i czerwonych porzeczek, z malin i agrestu są przejrzyste. Barwa ich ma różne odcienie złociste: z jabłek żółtawe, różowe i inne. W warunkach wiejskich, przy wyrobie win należy zwrócić uwagę na wykorzystanie ogrodowych i dziko rosnących jagód. Wina przedniej jakości wcale nie gorsze od gronowych możemy otrzymać z owoców dzikiej róży, bardzo bogatych w witaminy. Niedocenione łochynie, podobnie jak czarne jagody nadają się również do wyrobu świetnych win czerwonych. Stosunkowo łatwa i szybka jest produkcja win z porzeczek. Czarna porzeczka daje bardzo wonne wino witaminowe używane często do doprawiania win z owoców o słabym zapachu, a także do zabarwienia win czerwonych.

Na wyrób wina zużyć możemy owoce gorszej jakości, gorzej wykształcone, drobne, spady. Słowem takie, które nie nadają się na droższe przetwory, ani jako owoce deserowe do spożycia na surowo. Owoce muszą być jednak świeże, zdrowe, w pełni dojrzałe, ale nie przejrzałe.

Otrzymanie dobrego wina własnego wyrobu wymaga dokładnego przestrzegania przepisów oraz zachowania skrupulatnej czystości przy wyrobie. Ważne jest też dobre zorganizowanie pracy i przygotowanie niezbędnych naczyń i przyrządów. O nowej linii do wyrobu win potrzebne są następujące naczynia i przybory:

Balon szklany lub gąsior umieszczony w koszu ze słomą lub z wiórami.

Korek ściśle dopasowany z otworem na czop fermentacyjny.

Czop fermentacyjny, to jest szklana specjalnie zgięta rurka z balonikami ułatwiająca ujście gazów czasie fermentacji.

Czysta drewniana kadź, wiaderko lub beczułka albo duży kamienny garnek oraz tłuczek drewniany do miażdżenia owoców.

Specjalna prasa do owoców albo prasa do wyciskania serów i mocny worek z rzadkiego płótna są też specjalne maszynki, które miażdżą owoce i oddzielają miąższ od soku.

Miska lub nie obite emaliowane wiadro na wyciskany sok.

Lewar winiarski, czyli kawałek węża gumowego o średnicy jednego centymetra zaopatrzone na obu końcach w szklane rurki. Jedna rurka powinna mieć długość równą wysokości balonu lub gąsiora na wino około 45 cm. Koniec węża nasuwamy na zgięte zakończenie tej rurki. Drugą rurkę, długości około 15 cm wsuwa się w drugi koniec węża.

Termometr laboratoryjny.

 Wyrób wina składa się z szeregu następujących kolejnych czynności:

1. kilka dni przed właściwym wyrobem przygotowujemy „matkę drożdżową”.

2. Otrzymanie moszczu jest pierwszą czynnością właściwego wyrobu wina. Obejmuje ono dokładne mycie owoców, usuwanie części niejadalnych, miażdżenie owoców lub rozdrabnianie owoców na tarce bądź w maszynce do mięsa i następnie tłoczenie miazgi.

3. Doprowadzenie otrzymanego moszczu przez dodanie wody i cukru do uzyskania właściwego smaku i odpowiedniej ilości alkoholu.

4. Łączenie doprawionego moszczu – nastawu z „matką drożdżową”.

5. Fermentacja i kontrola jej przebiegu.

6. Ściąganie młodego wina znad osadów drożdży.

7. Dojrzewanie i klarowanie wina.

8. Butelkowanie wina.

Drożdże i ich znaczenie przy wyrobie wina.

Dla wywołania fermentacji alkoholowej potrzebne są drobnoustroje zwane drożdżami, które przerabiają cukier zawarty w moszczu na alkohol i dwutlenek węgla. Dwutlenek węgla jako gaz uchodzi w powietrze, natomiast alkohol pozostaje w winie nadając mu zapach, smak i trwałość.

Aby otrzymać wino określonego smaku i mocy używamy do wyrobu specjalnych drożdży winiarskich. Są to specjalnie wyhodowane drożdże szlachetne, czyli rasowe. Zależnie od rasy drożdże zdolne są przerobić na alkohol różne ilości cukru. Ilość cukrów moszczu nie może jednak przekraczać 30%, to jest 30 dkg cukru na jeden litr moszczu. Z cukru tego bardzo silne rasy drożdży wytworzą wino mocne o zawartości 15% alkoholu, gdyż praktycznie biorąc średnio ze 100 gramów cukru powstaje około 50 gramów alkoholu. W miarę wytwarzania alkoholu działalność drożdży słabnie. Z normalnej fermentacji alkoholowej otrzymujemy więc w winie najwyżej 17% alkoholu. Przy tej ilości alkoholu działalność drożdży ustaje.

Na szybki i prawidłowy rozwój drożdży wpływa też ciepłota moszczu i otoczenia najlepiej rozwijają się w temperaturze pokojowej 15 - 25 stopni C, dlatego gąsior z moszczem do fermentacji trzymamy w ciepłym pomieszczeniu.

Źle działa na drożdże światło słoneczne. Dlatego nie wolno gąsiorów z moszczem fermentacyjnym stawiać w miejscach nasłonecznionych. Otulanie gąsiorów z winem miękkim grubym papierem lub flanelową czy bbahanem w miesiącach chłodnych ma na celu ochronę drożdży przed słońcem i zimnem.

Suche drożdże winiarskie można kupić w składach, dobrych sklepach. Nie należy do wyrobu win używać ani drożdży piekarskich, ani browarnianych czy gorzelniczych.

Zamiast suchych drożdży lepiej jest używać szczepionki drożdży winiarskich wyhodowanych przez specjalne zakłady fermentacyjne wydziałów szkół wyższych. Zakłady zależnie od tego, jakie chcemy mieć wino sprzedają odpowiednią rasę w maleńkich buteleczkach i załączają przepis ich stosowania. Można kupić suszone drożdże i załączone są też niekiedy pożywki potrzebne drożdżom. Drożdże takie można zamówić listownie lub kupić w wyspecjalizowanych sklepach.

Przygotowanie „matki drożdżowej”.

Drożdże należy rozmnożyć. Na ogół do sfermentowana 10 litrów moszczu owocowego trzeba 1/3 litra do ½ litra „matki drożdżowej”. W tym celu wyciskamy około ¼ szklanki soku z owoców, z których mamy robić wino, dodajemy szczyptę cukru i gotujemy około 10 minut, aby zabić dzikie drdrożdże. Następnie studzimy do 25 stopni C, wlewamy do buteleczek z rasowymi drożdżami, mieszamy potrząsając i zatykamy buteleczkę korkiem z waty. Zwykle dodaje się też sole odżywcze, na przykład fosforan amonowy jako pożywkę dla drożdży. Buteleczkę stawiamy w ciepłym miejscu lecz ani w słońcu ani na piecu, aby przez przegrzanie nie zabić drożdży. Gdy płyn po 2 dniach silnie się wzburzy przelewamy go do czystej większej butelki i dolewamy około pół litra moszczu zagotowanego z 4 dag cukru i przestudzonego po 2 dniach otrzymujemy pół litra rozmnożonych drożdży. Jest to ilość, która może wystarczyć na 10 do 17 litrów moszczu. Gdybyśmy chcieli robić wino ze 100 litrów moszczu musielibyśmy drożdże dalej rozmnażać, przelewając je do czystego gąsiora o pojemności 5 litrów i dodając około 4,5 litra moszczu.

Otrzymywanie moszczu

Owoce przebieramy i myjemy, następnie po osączeniu oczyszczamy z ogonków, szypułek, miejsc obitych i nadpsutych. Miążczymy w czystym drewnianym cebrzyku lub kamiennym garnku uważając, aby nie rozgniatać pestek. Jabłka kroimy w plastry, można też utrzeć je na tartce lub przepuścić przez maszynkę do sosoków. Miazgę odstawiamy na kilka godzin w chłodnym pomieszczeniu zabezpieczonym od kurzu insektów. Następnie przez tłoczenie oddzielamy sok zwanym moszczem.

Miazgę wkładamy do mocnego rzadkiego woreczka płóciennego i wygniatamy rękami albo w prasie do serów lub w koszowej prasie do owoców. Wyciskamy powoli stopniowo zwiększając ucisk dla lepszego wydobycia z miazgi cennych składników. Miazgę po wyciśnięciu mieszamy z odmierzoną ilością przegotowanej wody i po kilku godzinach tłoczymy po raz drugi, w czasem i trzeci.

Ilość otrzymanego moszczu z różnych owoców zależy od rodzaju oraz stopnia dojrzałości, a w dużej mierze od sposobu tłoczenia. Przy tłoczeniu ręcznym uzyskujemy moszczu mniej, przeciętnie 4 - 5 litrów (bez wody dolewanej do wytłoków) z 10 kg owoców.

Doprawianie moszczu

Doprawianie moszczu i dobór odpowiedniej rasy drożdży wpływa przede wszystkim na smak i moc wina. Doprawianie polega na dolaniu wody do złagodzenia kwasowości moszczu oraz na dodaniu cukru. Cukier dajemy dla smaku i do wytworzenia alkoholu. Od ilości cukrów w moszczu zależy moc wina, a więc ilość wytworzonego alkoholu. Z mało słodkiego moszczu otrzymujemy wino słabe o małej zawartości alkoholu; wino mocne o większej zawartości alkoholu można otrzymać z moszczu wówczas, gdy do odpowiednio rozwodnionego moszczu dodamy 30 - 35 dag cukru na jeden litr. Woda powinna być dobra, pitna lecz bez smaku i zapachu. Nie nadaje się do wyrobu win woda twarda, a dla zmiękczenia należy ją przegotować. Woda żelazista nie nadaje się zupełnie.

Do wyrobu win używamy tylko cukru grysikowego i dodajemy go zawsze po uprzednim rozpuszczeniu w moszczu lub wodzie (pół litra na 1 kg cukru) i przestudzeniu. 1 kg rozpuszczonego cukru zajmuje 0,6 litra, a więc z 1/2 litry litra moszczu i 1 kg cukru otrzymujemy 1,1 litra płynu. Jeśli chcemy, aby wino było mocne i aby fermentacja szybko przebiegła, dodajemy cukier stopniowo w ilości nie większej niż 2 kg na raz jeśli obliczona ilość cukru wynosi więcej, na przykład 3 kg, to przy doprawianiu - dodajemy 2 kg po kilku dniach, pół kilograma i znowu po 2 - 3 dniach pół kilograma rozpuszczonego cukru. Przy doprawianiu należy posługiwać się dokładnym przepisem lub tabelką określającą ilości potrzebnej wody i cukru.

Napłnianie gąsiora

Doprawiony moszcz łączymy z rozmrożonymi do odpowiedniej ilości drożdżami, czyli „matką drożdżową 1/2 litra na 10 litrów moszczu i wlewamy do przygotowanego gąsiora, mieszając przez poruszanie nim. Gąsior należy napełnić tylko w 7/8 całej objętości, aby uniknąć przelania się zawartości w początkowym burzliwym okresie fermentacji. Niekiedy dla przyspieszenia fermentacji dodajemy fosforanu amonowego. Można kupić w wyspcjalizowanym sklepie w wielkości od 2 do 4 g x 10 litrów doprawionego moszczu. Stanowi on dla drożdży pożywkę, pobudzającą do żywszego działania. Rozpuszcza się go w małej ilości podgrzanego moszczu lub wody.

Szyjkę gąsiora lub balona wycieramy zwilżoną spirytusem watą lub płócienną ściereczką, zatykamy korkiem z czystej waty i obwiązujemy wygotowanym rzadkim płótnem. Tak przygotowane naczynie odstawiamy do fermentacji.

Fermentacja moszczu

Fermentacja przebiega szybciej lub wolniej zależnie od doprawionego moszczu od rodzaju owoców drożdży i temperatury otoczenia. Przebiegu fermentacji można zauważyć 3 etapy. W pierwszym dniu od nastawienia moszczu z drożdżami nie widać specjalnych zmian w 2 widać słabe ożywienie spowodowane rozmnażaniem się drożdży. Po 2 - 3 dniach płyn burzy się na powierzchni, tworzy się piana, dwutlenek węgla z sykiem wydobywa się z moszczu. Jest to główny burzliwy okres fermentacji, w którym drożdże pracują najmocniej i wytwarzają najwięcej alkoholu. Okres ten trwa od 2 do 7 dni. Doświadczenie winiarze twierdzą, że tym lepiej, im szybciej rozpoczyna się oraz im prędzej kończy ten okres.

Pod koniec burzliwej fermentacji usuwamy z butelek korek z waty, dodajemy resztę cukru rozpuszczonego w moszczu lub w wodzie i dopełniamy butlę do 9/10 objętości.

 Zamykamy korkiem z czopem fermentacyjnym. Korek uszczelniamy oblewając roztopioną przestudzoną parafiną lub woskiem, aby do moszczu nie przedostawało się powietrze i znajdujące się w powietrzu drobnoustroje mogące popsuć wino lub nawet zmienić go w ocet. Uszczelnianie chroni też wino przed utratą alkoholu.

Następuje teraz 3 etap fermentacji, w którym działanie drożdży jest słabsze i wolniejsze w miarę wytwarzania się coraz większej ilości alkoholu. Jest to okres tak zwanego do ferment owania i trwa, zależnie od rodzaju wina, drożdży i temperatury od 2 do 8 tygodni, a przy słodkich winach deserowych nawet dłużej.

Koniec fermentacji poznajemy po tym, iż przestają się wydobywać przez rurkę pęcherzyki gazu. Drożdże rasowe po skończeniu swej pracy zamierają i opadają na dno porywając ze sobą zawieszone cząsteczki miąższu, dzięki czemu zanika zmętnienie wina. Wino robi się powoli od góry przejrzyste, czyli klaruje się.

Ściąganie młodego wina

Gdy warstwa osadu robi się zwarta, wyraźnie oddzielająca się od przejrzystego klarownego płynu przystępujemy do pierwszego ściągania wina. Z winem ustawiamy na stole, a poniżej czysty gąsior tej samej wielkości. Ściągamy przy pomocy gumowego węża lub lewara przeprowadzonego przez korek. Koniec węża połączony ze zgiętą szklaną rurką wpuszczamy do butli z winem uważając, aby nie dotykał osadu na dnie. Drugim końcem wysysamy ustami płyn, po czym rurkę wyjmujemy z ust, gumę ściskamy mocno w palcach i wpuszczamy do pustej butli ustawionej niżej. Po ściągnięciu czystego wina filtrujemy osad przez lejek wyścielony bibułą lub przez flanelę. Gąsior dokładnie wypłukujemy i dezynfekujemy, podobnie korek i czop fermentacyjny.

Dojrzewanie wina

Ściągnięte wino wlewamy do gąsiora do pełna. Gąsior wycieramy i zatykamy czystym wyparzonym korkiem z czopem albo korkiem owiniętym watą, aby gazy mogły uchodzić swobodnie. Naczynie z winem na dojrzewanie stawiamy w czystym, chłodnym miejscu o temperaturze 10- 12 stopni C, najlepiej w piwnicy. Równocześnie z dojrzewaniem odbywa się dalsze klarowanie wina. Ściąganie powtarzamy jeszcze jeden lub 2 razy po 2 lub 3 miesiącach, gdy na dnie utworzy się nowy osad drożdżowy. Ściąganie wpływa na szybkość dojrzewania szczególnie win ciężkich, wymagających wietrzenia.

Czas dojrzewania jest różny. Zależnie od owoców i rodzaju wina trwa on 6 - 8 miesięcy dla win lekkich, wytrawnych, natomiast 12 miesięcy i dużej, a nawet do kilku lat dla półwytrawnych i ciężkich. W tym czasie ściągamy 2 do 3 razy w roku.

Butelkowanie wina

Do butelek należy wino ściągać dopiero po zupełnym dojrzeniu. Przedwczesne ściągnięcie do butelek powoduje tworzenie się osadów w butelkach, a przy nalewaniu mącenie wina. Dużo lepiej dojrzewa wino w zakorkowanych gąsiorach. Dlatego nie należy się spieszyć ze ściąganiem do butelek.

Przy ściąganiu używamy też lewara lub gumowego węża. Butelki uprzednio wymyte i wyjałowione wypełniamy winem tak, aby korek dotykał płynu. Do uszczelniania należy używać dobrych długich korków. Korki zanurzamy w parafinie, roztopionym lalaku. Butelki z winem przechowujemy na leżąco, w ciemnym chłodnym pomieszczeniu, najlepiej w piwnicy.


Popularne posty

Galeria zdjęć


Darmowe fotoblogi

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *